Myśl wyrachowana: Nie mówmy "zabijanie dzieci", mówmy: "ostateczne rozwiązanie kwestii dziecięcej".
Gdy społeczeństwo odrzuci istnienie Boga, może zakwestionować dosłownie każdą zasadę. Jednocześnie zaś cokolwiek powstanie w umyśle, choćby najbardziej chorym, może zostać uznane za ludzkie prawo. Przykładem jest kolejny po krzyżach wyrok Trybunału w Strasburgu, który uznał, że „wdowiec” po, hm… koledze ze Szczecina ma być traktowany jak prawdziwy wdowiec. A że polska konstytucja mówi, iż małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny? A kto to jest mężczyzna, kto kobieta? Na studiach „genderowych” uczą, że płeć jest kwestią wyboru. I że nie jest się kobietą lub mężczyzną, lecz męskość lub kobiecość się „wykonuje”. Jeśli więc jeden facet wykonuje bycie kobietą, a drugi mężczyzną, to już chyba będą mogli się pobrać w zgodzie z konstytucją, no nie? A jak nie, to tym gorzej dla konstytucji.
I co powiemy takim fanatykom? Co im przeciwstawimy poza gorącym przekonaniem? Oni mają swoje przekonanie, nieraz jeszcze gorętsze. Czym osłonimy trwałość małżeństwa? Czym wesprzemy tezę, że małżeństwo ma się składać z dwu osób, a nie z trojga dorosłych, dwojga dzieci i kozy? Albo dlaczego małżeństwo w ogóle ma istnieć? Jakim argumentem zatrzymamy przy sobie dzieci, gdy urzędnik uzna, że jesteśmy złymi rodzicami, bo dajemy im klapsy i stosujemy wobec nich przemoc psychiczną? A gdy demokracja dojrzeje do legalizacji pedofilii albo do ustawowego zabijania ludzi powyżej określonego wieku, czym uzasadnimy sprzeciw? Że tak nie można? Że prawo? Ha, ha, ha. Prawo to jest to, co powie sędzia. Właśnie to przerabiamy.
Otóż ja twierdzę, że – jeśli odrzucimy Boga – nie znajdziemy żadnego argumentu przeciw dowolnemu szaleństwu. W takich warunkach działa tylko jedna rzecz: porównanie. To jeszcze przemawia, bo nie da się bronić tego, co spowodowało powszechną katastrofę. Wszyscy wiedzą, czym skończyły się piękne idee systemów, które nie liczyły się z jakąkolwiek siłą wyższą. To dlatego taką histerię wywołuje porównanie działań dzisiejszych „postępowców” do działań nazistów. A właściwie nawet nie porównanie. Wystarczy tylko pokazać prawdę, a ten, kogo dręczy sumienie, porówna sobie sam. Dokładnie to się stało, gdy w Poznaniu zawisł baner Fundacji Pro z twarzą Hitlera, zestawioną ze zdjęciem zmasakrowanego dziecka i napisem: „Aborcja dla Polek. Wprowadzona przez Hitlera 9 marca 1943”. Natychmiast zadźwięczały lewackie nożyce. Oj, popsuło to zabawę paniom na manifach. Nawet wyrok na „Gościa” nie do końca poprawił im humor. No bo jak tu chwalić się troską o wolność brzucha dla Polek, gdy zatroszczył się o nią już „obrońca kobiet” z wąsikiem. „Przeciw faktom nie ma argumentów” – skomentował to rzecznik episkopatu.
No właśnie – dlatego z braku argumentów trzeba uruchomić głębokie oburzenie. „Stygmatyzowanie kobiet, dla których decyzja o aborcji jest największym dramatem – to obrońcy życia umieją robić pierwszorzędnie” – rozgniewała się w „Wyborczej” Katarzyna Wiśniewska. Oj tak, decyzja o zabiciu człowieka jest zawsze ogromnym dramatem. Trzeba przed nim chronić zarówno matkę, jak i dziecko. Ale, jak się zdaje, niektórzy zamiast ratować ludzi, wolą chronić dramaty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak