Myśl wyrachowana: Bóg jest zawsze po naszej stronie. My jesteśmy tam dużo rzadziej
Pewien bioenergoterapeuta rzucał się kiedyś o tekst w „Gościu”, bo przeczytał o swej profesji nie to, co przeczytać sobie życzył. Zajrzałem na jego stronę internetową. Do haczyka „uzdrowień” dopiął całą gamę opartych na magii usług, a wśród nich „podejmowanie życiowych decyzji”. Internet roi się od takich ofert. Szarlatani żerują na lęku ludzi, zwłaszcza tych, którzy wchodzą w dorosłe życie. Teraz mają żniwa. Młodzież kończy szkoły, maturzyści szukają uczelni, absolwenci pracy. To rzeczywiście ciężki czas. Pamiętam, że przed egzaminami i w chwilach niepokoju o przyszłość nachodził mnie fragment z Baczyńskiego: „prześpię czas wielkiej rzeźby z głową ciężką na karabinie”. Ale choć chciałem, nie mogłem niczego przespać – musiałem mierzyć się z życiem krok po kroku.
I całe szczęście, bo ta „wielka rzeźba” jakoś ludzi rzeźbi. Między innymi uczy prawdziwości przysłowia „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Bo nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. Jeśli drapię się w głowę, to nie dlatego, że tak mi było przeznaczone, tylko dlatego, że chcę. I tak z każdą rzeczą, bo w decyzjach naprawdę jesteśmy wolni. Niczyja przyszłość nie jest nigdzie zapisana i żadne gwiazdy nie mają na nikogo wpływu. Wpływ może mieć diabeł – gdy człowiek w to nie wierzy i chce zajrzeć za zasłonę przyszłości. Zdolność podejmowania samodzielnego wyboru to nasz niesłychany przywilej. Samemu Bogu możemy powiedzieć „tak” albo „nie”. Archanioł nie pytałby Maryi o zgodę na zostanie matką Mesjasza, gdyby musiała się zgodzić. Bo przeznaczenia nie ma – jest wola Boża. A to zupełnie co innego, bo Bóg ma plan, a nie sztywny scenariusz. Księga Rodzaju opowiada, że Bóg przyprowadził do Adama zwierzęta, „aby przekonać się, jaką on da im nazwę”. Czy to nie znaczy, że Bóg jest „ciekaw”, co człowiek odkryje i jak zdecyduje? Bóg kocha nasze decyzje – byle nie były grzeszne.
Kiedyś widziałem w telewizji program o św. Ojcu Pio. Jakiś mężczyzna opowiadał tam, jak po maturze wahał się, czy zostać muzykiem, czy matematykiem. Zapytał więc o to przechodzącego świętego. Ten rzucił tylko „rób, co chcesz” i poszedł. Mężczyzna został muzykiem. – Choć minęło wiele lat, do dziś nie wiem, czy zrobiłem dobrze, bo może powinienem zostać matematykiem? – zastanawiał się przed kamerą. Zadziwiające, że chłop niczego nie zrozumiał. Ojciec Pio powiedział mu dużymi wołami, że jego decyzja będzie dobra, niezależnie od tego, czy zostanie muzykiem czy matematykiem. Bo człowiekowi dużo wolno. Wolno mu pójść w lewo, na prawo, na psychologię albo na kawę i lody. Mężczyźnie wolno pojąć żonę, byle nie cudzą, kobiecie (na podobnych warunkach) wolno poślubić męża. Gdy nie wiemy, czego Bóg chce, to – z wyjątkiem grzechu – możemy wybrać, co chcemy. I Bóg tego właśnie chce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak