Myśl wyrachowana: Jeśli wszystko będzie zależało od człowieka, to biada wszystkiemu.
Jak odróżnić łabędzia od łabędzicy? To proste. Należy rzucić na wodę trochę chleba. Jak podpłynął – to łabędź. Jak podpłynęła – to łabędzica. Ten sposób rozpoznawania płci ze starego dowcipu chcą na serio wprowadzić władze Nowego Jorku. Niestety, nie wobec zwierząt, tylko ludzi. Jak doniósł „New York Times”, miasto Nowy Jork zamierza zezwolić swoim obywatelom na zmianę płci bez konieczności przejścia operacji chirurgicznej. Takie operacje w pewnych medycznie uzasadnionych przypadkach są moralnie dopuszczalne. W Nowym Jorku chodzi jednak o co innego. Jeśli plan wejdzie w życie, ludzie będą mogli sobie swobodnie wybrać, czy są kobietami, czy mężczyznami, a płeć będzie się poznawało wyłącznie po wpisie w akcie urodzenia.
Cóż z tego, że papierkowa zmiana płci miałaby zostać obłożona jakimiś warunkami – opinią lekarza, dwa lata trwającą wolą przeprowadzenia takiej zmiany czy jeszcze czymś. Ile to czasu minęło od chwili, gdy w Holandii wprowadzono eutanazję? Wtedy mówiło się o „wyjątkowych przypadkach”, o „absolutnie pewnych procedurach”. Miały być konsultacje, podpisy, potwierdzenia, cuda-niewidy. Zostały tylko niewidy, bo choroby w Holandii teraz masowo znikają razem z ludźmi. Teraz znów brytyjscy lekarze domagają się dyskusji o eutanazji chorych noworodków. Oczywiście w „wyjątkowych wypadkach”.
Coraz bardziej chore pomysły na życie ludzi są naturalnym skutkiem uszkodzenia konstrukcji życia społecznego. Ktoś z Piłatowego pytania „A cóż to jest prawda?” uczynił ideologię, i dalejże obalać prawdy dotąd najoczywistsze. Również te wynikające z najprostszej logiki: masz ciało mężczyzny – jesteś mężczyzną, masz ciało kobiety – jesteś kobietą. Najprostsza logika mówi, że fizyczne różnice między przedstawicielami odmiennych płci wynikają z jakiegoś genialnego pomysłu na przetrwanie gatunku. Czy ktoś naprawdę myśli, że Bóg dał ludziom narządy płciowe i popęd seksualny w innym celu niż po to, żeby były dzieci? Można ewentualnie przyjąć, że seks zaistniał dla pomyślności finansowej producentów środków antykoncepcyjnych, ale to ryzykowna teza. Gdyby nie chodziło o rzecz tak doniosłą jak przetrwanie i rozwój rodzaju ludzkiego, wyglądalibyśmy wszyscy tak samo, a seks interesowałby nas tyle co prognoza pogody dla rybaków.
„Jeśli Bóg chciałby, żeby ludzie palili papierosy, stworzyłby nas z kominami na głowie” – mówi się czasami. Ponieważ ludzie komina nie mają, palacze chorują. Jeszcze bardziej chorują ludzie, dla których seks to wyłącznie narzędzie do osiągania przyjemności, bez żadnych konsekwencji i zobowiązań. Nie chodzi tylko o AIDS. Chorują dusze, grzęznąc w bagnie bezcelowości istnienia. Gdyby Bóg z ludzką płcią nie związał żadnego planu, rozmnażalibyśmy się przez pączkowanie. A ludzkość żyłaby długo i szczęśliwie, aż do czasu upowszechnienia środków antypączkowych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl