Myśl wyrachowana: Lepiej mieć zasady niż uczyć unikania skutków braku zasad
Disney zekranizował „Opowieści z Narni” C.S. Lewisa. O zgrozo, powieść, na której podstawie powstał film, ma chrześcijańskie przesłanie. To „promowanie chrześcijańskiego państwa” – przerazili się fachowcy od kina w brytyjskim „The Guardian”. A potem się uspokoili: „Istnieje nadzieja, iż dla większości dzieci Aslan pozostanie zwykłym lwem, fakt, że ożył – wynikiem czarów, a Narnia po prostu niezwykłą krainą”.
O właśnie: ISTNIEJE NADZIEJA, że dzieci nie połapią się w podobieństwie bohaterów do postaci z Ewangelii.
Co takiego jest w Chrystusie, że trzeba jak najdalej od Niego trzymać młodych? Jakie to zagrożenie niesie Jego nauka o miłości nieprzyjaciół, o wierności, czystości, sprawiedliwości?
A owszem, są ludzie, którzy mają interes w wychowaniu społeczeństwa rozlazłego, podatnego jedynie na reklamę i łykającego każdy podsunięty produkt. Bo z ludźmi przekonanymi do Pana Jezusa takich rzeczy zrobić się nie da. Oni nie przyjmą gadania o dobrodziejstwie prezerwatywy w walce z AIDS, bo czystym i wiernym żadne AIDS nie grozi. To zaś z kolei jest groźne dla całego gigantycznego przemysłu seksualnego. No bo kto szczerze przyjął Jezusa, nie kupuje żadnych „świerszczyków”, nie szuka w Internecie świństw, nie korzysta z sekstelefonów. Człowiek oddany Jezusowi umie mówić „nie” sobie, a nie do sprzedawcy gazet. Tacy ludzie nie dość, że są kiepskimi konsumentami, to jeszcze kwestionują gumowe dogmaty. I jak tu nimi rządzić?
Młodych można jeszcze uformować, dlatego tak ważna jest osławiona edukacja seksualna. Od lat, gdy mówi o niej ktoś z lewicowo wrażliwych, nieodmiennie się uśmiecha. To jest uśmiech szyderczy z domieszką politowania i poczucia wyższości. Oto oświecony mówi do polskich matołów, że nie są wyedukowani seksualnie. Gdyby zapytać, co dokładnie rozumie przez edukację, okaże się, że ma naszym dzieciom do zaoferowania wiedzę, którą posiada każda prostytutka. Ale też coś więcej, bo nie każda z tych pań wie, jak obsługiwać osoby tej samej płci – a taką właśnie wiedzę (za pieniądze miasta) próbowali przekazać licealistom działacze krakowskiej Lambdy. I nie tylko licealistom, bo jak wiadomo, ulotki z ordynarnym, wynaturzonym seksem wyłożyli w miejscu dostępnym dla najmłodszych.
Rzecz zbiegła się z marszową kampanią mającą dowieść, że w Polsce łamie się prawa człowieka. W istocie chodzi o prawa DO człowieka. Zwłaszcza człowieka młodego, którego należy pozbawić wpływu rodziców, bo ich nie uczono zakładania kondomów i nie mówiono, kiedy zażywa się pigułkę wcze-snoporonną. I jak tacy ludzie mogą wychowywać młode pokolenie? Trzeba oddać młodzież w ręce (i nie tylko) fachowców.
Ale zaraz… Czy ktoś zadał sobie pytanie, jakim to prawem jakieś zdegenerowane typy mają edukować nasze dzieci? Czy mandat do prowadzenia „warsztatów” dostaje każdy, kto zasłaniając się Europą, podejmie się zrobienia z młodzieży łajdaków? A dlaczego to oni mają edukować nas, a my ich nie? Ja mogę zrobić szkolenie dla lambdziarzy nawet za darmo. Czy miasto Kraków udostępni pomieszczenia i zorganizuje mi słuchaczy?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl