Myśl wyrachowana: Dzięki modlitwie w łeb biorą plany złoczyńców, a nie ludzie.
Dwa tygodnie temu papież Benedykt XVI tak zareagował na doniesienia o kolejnych zamachach terrorystycznych: „Wzywamy Wszechmogącego, by powstrzymał ręce zabójców”. Na popularnym polskim portalu pod tą informacją kilkadziesiąt szyderczych komentarzy. Oto jeden z przyzwoitszych: „Niech się gościu modli, to nie będzie terrorystów. Bóg wysłucha każdej modlitwy, hi hi hi”.
To normalne, że nie wszyscy wierzą w siłę modlitwy, bo do tego trzeba autentycznej wiary w Boga, a nie wyłącznie w swoje możliwości. Dlatego, gdy lekarz mówi „Została już tylko modlitwa”, rodzina zamiast się modlić, zaczyna szykować pogrzeb. Miałem nauczyciela, który z uśmieszkiem sadysty mówił delikwentowi: „Będę cię wspierał modlitwą”. Znaczyło to, że uczeń jest skończony i nie ma na co liczyć.
Nawet wielu chrześcijanom modlitwa wydaje się rzeczą absolutnie bezproduktywną, po którą można sięgnąć, kiedy wyczerpano wszystkie środki i nie ma już nic do stracenia. Bo człowiekowi wydaje się, że sam wszystkiemu podoła. Kiedy Matka Boska ostrzegała w Fatimie, że tylko modlitwa może oddalić światową katastrofę, uwierzyli nieliczni. Katastrofa więc przyszła. Szatańskiego amoku, w jaki wpadli Niemcy, nie powstrzymały żadne „sprytne” zabiegi sąsiednich państw. Podobnie z sowieckim komunizmem. Dyplomacja, zamiast zatrzymać jego zbrodniczy pochód, tylko nadała mu rozmachu.
Modlitwa nie jest kadzidłem dla umarłego. Jest najwłaściwszym wyjściem. Wkrótce się może okazać, że jedynym. Jakiż to pomysł mają „racjonaliści” na nowy wiek, o którym już sami mówią, że będzie stuleciem terroryzmu? Poprosić Bin Ladena, żeby przestał?A co, wobec fanatycznych muzułmanów, zamierzają zrobić obrońcy równego statusu kogokolwiek i czegokolwiek? Poskarżyć się ONZ?
Bóg – i tylko On – może ocalić naszą cywilizację, tak jak przed wiekami ocalił Niniwę. Tam jednak nie mieli Internetu, w którym mogli sobie pokpić, więc posłuchali wysłanego przez Boga Jonasza. Posypali głowy popiołem i wzięli się do modlitwy.
Papież wezwał do modlitwy o rzecz konkretną: o udaremnienie zamiarów terrorystów. Czyli – żeby im się nie udało. Żeby podłożone bomby nie wybuchły – tak jak się to stało niedawno w Londynie. Bo Bóg dał każdemu wolną wolę, ale wpływa na skutki tej woli – zwłaszcza wtedy, gdy ktoś się modli. Choć człowiek strzela, to naprawdę On kule nosi. Ali Agca był zawodowcem i miał niezawodną broń. Będąc o kilka metrów od ofiary, nie powinien był pozostawić jej przy życiu. A jednak. Czy to przypadek, że „opancerzony” modlitwą Jan Paweł II ocalał tam, gdzie inny by zginął? Niewierzący powie „zbieg okoliczności”. W takim razie niech się teraz wszyscy kpiarze modlą o więcej zbiegów okoliczności, bo inaczej będą mieli muzułmański pogrzeb. Hi, hi, hi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak