Eutanazja znów jest gorącym tematem. W domach opieki społecznej, w hospicjach, mimo nawet najlepszych warunków oraz życzliwości ze strony personelu, nikt ani nic nie jest w stanie zapewnić tym osobom miłości, której oczekują od najbliższych.
Nie chodzi tylko o zapewnienie warunków godnej śmierci, ale głównie o to, by przejście na drugą stronę życia odbywało się w obecności najbliższych, by ktoś, kto był kochany i kocha, trzymał osobę umierającą za rękę. Gdy miałam 14 lat, umierał mój dziadek. Żegnał się z nami i dziękował za wszelkie dobro, którego doświadczył od nas za życia.
Prosił wszystkich, byśmy żyli godnie, byśmy żyli tak, aby inni pytali nas o drogę do Boga, bo on idzie na spotkanie z Nim i ze swoimi bliskimi, którzy wyprzedzili go do wieczności. W blasku zapalonej gromnicy słowa dziadka zapadły mi głęboko w pamięci. Moi rodzice umierali w domu, bo wiedziałam, że w szpitalu nie ma już dla nich ratunku. Przez kilka dni odwiedzani byli przez krewnych, przyjaciół, z którymi się żegnali i dziękowali im za wszystko. Zarówno ojca, jak i matkę trzymałam za rękę w chwili ich przejścia do życia wiecznego i wiem, że czuli się bezpieczni i do końca kochani.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
k.s.