Ponoć w 1922 roku papież Pius XI zamierzał zwołać nowy sobór, by w jego trakcie dokonać uroczystego poddania Kościoła i świata Chrystusowi, jedynemu i najwyższemu Królowi. Tego królowania potrzebował okaleczony i zbuntowany świat, który wyłaniał się z potwornej wojny światowej, bolszewickiej rewolucji i śmiercionośnej pandemii hiszpanki.
Bracia:
Dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On to uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów.
On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy to Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie.
I On jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem. Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
Ojciec Święty miał świadomość, że nowocześni ludzie zapominają o niebie. Ich życie można było przyrównać do anegdoty o kijankach, które dyskutowały o możliwości istnienia królestwa wyższego niż ich własne. W końcu jedna powiedziała: „Chyba wystawię głowę nad wodę, aby zobaczyć, jak wygląda reszta świata”. Na co druga odpowiedziała: „Nie bądź głupia. Nie próbuj mi wmawiać, że na świecie istnieje coś więcej oprócz wody!”. Całe życie można przeżyć jak niewolnik, będąc przekonanym: „Mnie się nic więcej nie należy”. Jak kijanka, która nie wyobrażała sobie, iż może się wychylić ze swego błotnego bajorka. Do takiego wychylenia zachęcał ludzi Jezus, gdy wołał: „Czas się wypełnił. Bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Niedawno napisał do mnie pewien francuski teolog, który zajmuje się teologią św. Jana Pawła II, a zwłaszcza jego „królewskim powołaniem” chrześcijanina. Dla polskiego papieża to królowanie wyraża się w miłości, a miłość najlepiej wyrazić w postawie służenia Bogu i innym, ponieważ nasz Król, Jezus Chrystus, moc kochania pokazał na krzyżu. Królować – mówił Ojciec Święty – to uczynić ze swego życia bezinteresowny dar dla innych. W tym celu musieliśmy zostać wyrwani przez Zbawiciela z „władzy ciemności” i przeniesieni do Jego królestwa, w którym ludzie pojednani z Bogiem noszą w sobie radość przebaczenia grzechów i „pokój krzyża”. Nikt nie będzie potrafił dobrze służyć bez krzyża.
Podczas jednej z audiencji papież Paweł VI poruszył temat cierpienia. Zacytował List do Kolosan, w którym św. Paweł pisał: „Dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (1,24), i stwierdził, że królestwo Boże zdobywa się tylko przez trudne doświadczenia. Następnie wyjął kartkę papieru i napisał na niej: Nolo sine cruce crucifixum – nie chcę być ukrzyżowany bez krzyża. W taki rodzaj królowania została wprowadzona Stanisława Leszczyńska, położna z Łodzi, osadzona w obozie w Auschwitz. Gdy doktor Mengele domagał się od niej topienia w beczce żydowskich noworodków, odpowiadała mężnie: „Nigdy, nigdy nie wolno zabijać dzieci”, choć wiedziała, że w każdej chwili może stracić życie. Podobną godność królewską w Chrystusie zyskała siostra Wanda Boniszewska, która zgodziła się nosić w swoim ciele obficie krwawiące i bolesne stygmaty, ofiarując swe cotygodniowe umieranie za upadających na duchu i zagrożonych w wierności kapłanów. Niejedną duszę w ten sposób uratowała. To dobrze, że toczą się procesy beatyfikacyjne tych emisariuszek królestwa światłości. •
ks. Robert Skrzypczak