WIELKI POST 2007 - KATECHEZA III Jarosław Dudała: Czy zdarzyło się Panu skłamać w sądzie?
Radosław Pacud: – W sposób zaplanowany nigdy nie mówiłem nieprawdy. Być może podczas rozprawy powiedziałem w ferworze coś, czego nie byłem pewny, a strona nie wyjawiła mi wcześniej wszystkich szczegółów. Tego jednak staram się unikać. Dotrzymanie prawdy jest szczególnie trudne, gdy prawda sądowa rozmija się ze sprawiedliwością. Zdarzało mi się, że decydowałem się nie przedstawić w sądzie wszystkich znanych mi okoliczności, wiedząc, że wtedy mój klient przegrałby sprawę, chociaż miał rację. Natomiast nigdy nie zdarzyło mi się sfałszować dokumentu albo powiedzieć świadkowi, żeby zeznał nieprawdę.
Zapłacił Pan jakąś cenę za postępowanie zgodne z sumieniem?
– Miałem wypadek samochodowy. Zgodnie z prawdą podyktowałem do protokołu przebieg zdarzeń. Gdybym skłamał, dostałbym odszkodowanie, bo wiedziałem, co „powinno” znaleźć się w protokole. A tak „straciłem” 13 tys. zł. Kiedy raz przejdzie się już taką próbę, to potem jest łatwiej.
W sytuacjach zawodowych?
– Zdarza mi się ze względów etycznych nie przyjąć sprawy z dobrym wynagrodzeniem. Na przykład klient chciał, żebym napisał apelację. Otrzymałbym za tę sprawę około 5 tys. zł. Odmówiłem, mimo że straciłem czas na zapoznanie się z tą sprawą. Odmówiłem, uświadamiając go, że przez apelację może być dalej w grze, ale sprawy ostatecznie nie wygra. To konkretna sytuacja z zeszłego tygodnia.
A może dlatego tak łatwo było Panu odmówić, bo nie był Pan w sytuacji, w której te „trefne” 5 tys. zł zostało położone na biurko, gdy miał Pan na przykład pilny dług do spłacenia?
– Rzeczywiście, nigdy nie byłem w sytuacji takiej próby. Zastanawiam się, dlaczego. Odpowiadam sobie, że zawsze solidnie pracowałem i miałem dość wyobraźni, żeby nie wpakować się w trudne sytuacje. Jest to także kwestia opieki Bożej. Myślę też, że ja i pracujący ze mną podobnie myślący koledzy jesteśmy tu, w kancelarii, jak u Pana Boga za piecem. Nikomu nie podlegamy, wzajemnie się wspieramy. To wielka łaska.
A miał Pan kiedyś pokusę, żeby użyć kłamstwa nie dla pieniędzy, ale po to, żeby zabłysnąć, sprawić, żeby w środowisku mówiło się: „Dr Pacud to dobry, skuteczny prawnik”?
– Nigdy nie miałem takiej pokusy. Nie przyszło mi to do głowy. Są jednak sytuacje, kiedy powiedzenie całej prawdy byłoby pogrzebaniem klienta albo zgodzeniem się na niesprawiedliwość. Na ile można, trzeba powstrzymać się od mówienia pewnych rzeczy, a w wyższej konieczności można użyć słów, które nie oddają całej prawdy. Ale czy można mówić wbrew prawdzie... Istotne jest to, kto ma moralnie rację, ale trzeba też umieć przyjąć niesprawiedliwość w imię prawdy. Cóż, dojście do prawdy nie zawsze jest proste.
To brzmi jak pytanie Piłata: cóż to jest prawda?
– Tak. Prawda absolutna jest tylko w Bogu. My znamy tylko prawdy selektywne – na tyle, na ile możemy je ogarnąć. Myślę jednak, że osoba mająca profesjonalną wiedzę i żyjąca Ewangelią, żyjąca w łasce, ma szerszy wgląd, widzi sercem, i to ono nieraz pierwsze podpowiada, jak postąpić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
O sumieniu prawnika z dr. Radosławem Pacudem, radcą prawnym, rozmawia Jarosław Dudała