Emir Kusturica gorzko żartował w swoich filmach z widoku ciemnoskórych żołnierzy Kenii na Bałkanach. W obrazie „Underground” to czarny żołnierz musi wyjaśniać oniemiałemu Jugosłowianinowi, że „Jugosławii już nie ma”. Absurd.
I rzeczywiście kenijski batalion kilka lat nadzorował na początku lat 90. linię zawieszenia broni między Serbami i Chorwatami w tzw. Krainie. Około tysiąca Kenijczyków stanowiło największy afrykański kontyngent zaproszony do pełnienia misji pokojowej wśród „europejskich plemion” na Bałkanach. Nie przypadkiem. Niewielka, ale doskonale wyszkolona kenijska armia, spadkobiercy Strzelców Królewskich z czasów kolonii brytyjskiej, zasłużeni w walkach z Japończykami w Birmie, do dziś stanowi jeden z chwalebnych wyjątków na tle często chaotycznych struktur wojskowych Czarnego Kontynentu.
O co oni się biją?
O Kenii do grudnia 2007 r. chętnie powtarzano opinię, iż to także jeden z niewielu afrykańskich krajów, który uniknął (jak dotąd) przekleństwa wojny domowej, zamachów wojskowych i porachunków plemiennych. Przypominam sobie, jak w 1991 r. dziwiono się wojnie rozpoczynającej się w Jugosławii. „O co oni się biją? Tam było zawsze tak spokojnie” – pytali Polacy, mający nawet wielokrotne doświadczenia wczasów nad Adriatykiem. Podobne wrażenia wynosił dotąd z Kenii turysta spędzający większość czasu na safari w parku narodowym lub na plaży koło Mombasy. Aż tu nagle, jakby samo z siebie, wszystko się popsuło. Wypada tylko zadać sobie pytanie, czy zawsze coś się w Kenii gotowało pod powierzchnią pozornego spokoju, czy też Kenijczycy nagle oszaleli?
Ludność Kenii to ponad 40 plemion, ale są wśród nich takie liczące kilka milionów członków i takie kilkusetosobowe. Niektóre to niemal nowoczesne narody z wykształconymi elitami, dla innych myślistwo, rybołówstwo i zbieractwo pozostają sposobami zdobywania środków do życia.
Kenia leży na „froncie” walki o dusze prowadzonej przez różne kościoły chrześcijańskie i islam. O sukcesie misyjnym w danej okolicy często decyduje to, kto pierwszy zbuduje szpital, szkołę, kto ma okazalszą świątynię. Kolonialny patronat przyniósł niegdyś chrześcijanom przewagę, ale obecne wypadki wykazują, że nie zawsze jest to religia przyjmowana głęboko. Islam wielu Kenijczykom do dziś kojarzy się z arabskimi handlarzami niewolników, którzy jeszcze przed nadejściem „białych” kolonialistów porywali lub kupowali ich przodków. Kenijskim muzułmaninem był ojciec obecnego kandydata na fotel prezydenta USA Baracka Obamy, choć on sam podkreśla, że został wychowany areligijnie, a potem przyjął chrzest. Wreszcie liczni w wolnych zawodach potomkowie imigrantów z Indii są hinduistami, sikhami lub muzułmanami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stanisław Guliński, arabista, był tłumaczem polskich żołnierzy uczestniczących w misji w Iraku