Im silniej lewica atakuje Kościół, tym bardziej ujawnia swój podstawowy problem, jakim jest zdrada ideałów lewicowych. Zdrada ta w okresie komunistycznym była oczywista, rządy uciskały naród, dławiąc wszelki sprzeciw brutalną siłą.
Wydawało się, że po odzyskaniu wolności w 1989 r. podstawowy problem, przed jakim stanie lewica, to odbudowanie swojej wiarygodności. Nic bardziej mylnego. Postkomuniści skupili się na tworzeniu nomenklaturowych spółek i stali się głównymi beneficjentami przemian w sferze ekonomicznej.
Antyklerykalizm lewicy wynika nie tylko z powodów światopoglądowych. Kościół w Polsce jest dla niej wyrzutem sumienia, podejmuje bowiem konkretne działania w sferach, o których lewica tylko mówi, ale nic nie robi. Jeśli lewica słusznie zwraca uwagę na dramat samotnych kobiet z dziećmi, to Kościół otwiera ośrodki dla tych matek, obecnie jest ich ponad 30. Podmioty kościelne prowadzą ponad tysiąc placówek zajmujących się osobami bezdomnymi, bezrobotnymi, starszymi, chorymi, w tym narkomanami i zarażonymi AIDS, czy ratują prostytutki.
To zaangażowanie Kościoła na rzecz potrzebujących oraz „wykluczonych” powinno być wielkim wyrzutem sumienia polskiej lewicy, która nie podjęła wobec tych ludzi żadnych działań. Nawet nieruchomości czy środki uzyskiwane przez podmioty kościelne w ramach tak zaciekle atakowanej przez lewicę Komisji Majątkowej idą przede wszystkim na otwieranie różnego rodzaju dzieł pomocy. Być może skala zdrady wobec ludzi, którzy powinni być przedmiotem zainteresowania lewicy, jest miarą nienawiści, jaką przejawia wobec Kościoła.
Polskie doświadczenie pokazuje, że jedynie środowiska związane z Kościołem podejmują realną pracę na rzecz ludzi potrzebujących. Przecież nie przypadkiem największy ruch skupiający ludzi pracy i formułujący postulaty socjalne, czyli „Solidarność”, był głęboko związany z Kościołem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński (komentarz)