Krzyż na drogę - Wielki Post z Gościem "Dla mnie Bóg umarł, teraz chodzi już tylko o mnie i o moje sprawy" - mówi człowiek, grzesząc. Odpowiedź Boga: "Dokładnie tak, umarłem dla ciebie, mnie też chodzi tylko o ciebie i twoje sprawy".
Prawdziwe chrześcijaństwo zaczyna się od zrozumienia tajemnicy krzyża – pisał sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki. On sam całe swoje życie przybliżał się do tej tajemnicy. To była długa droga wewnętrznego dojrzewania, godzenia się z własnym krzyżem, umierania dla siebie. Poznajemy krzyż Jezusa właśnie tak – mocując się ze swoim. Poznanie Boga ma zawsze głęboki związek z naszym życiem, ze stanem naszego serca. Blachnicki po wojennych przejściach, tuż przed święceniami, notował: „Widzę, że misterium krzyża to jest przepaść, ogrom – coś, co można zgłębiać całe życie; coś, co zwycięża świat i rozwiązuje wszystkie jego problemy” (1949). Tuż przed śmiercią, osamotniony, schorowany, nierozumiany, na przymusowej niegościnnej emigracji, pisał: „Przeżywam wielkie przemiany w moim wnętrzu – szczególnie przez zbliżanie się do tajemnicy krzyża! (…) W dwóch momentach wyraża się wtedy działanie łaski. Kiedy, wśród płaczu i krzyku bólu, swój stan określam słowami: piekło, piekło na ziemi – równocześnie wyznaję: nie będę bluźnił Bogu, Chrystusowi, Maryi… będę milczał. Drugi moment – to ostateczne wypowiedzenie: Amen. Wierzę w Miłość kryjącą się za tym. Oddaję to w tajemnicy krzyża…” (1985).
Kto potrzebuje usprawiedliwienia?
Nie bluźnić, gdy wszystko idzie inaczej, niż chcemy, ale powiedzieć „Amen” z nadzieją, że Bóg jest większy, czyli przyjąć swój krzyż i ofiarować go Bogu wraz z krzyżem Chrystusa. Oto istota postawy ofiarnej, której uczy krzyż. Taka była droga ks. Blachnickiego i wielu innych świętych.
Z krzyżem Chrystusa wiąże się nierozdzielnie temat ofiary. Słowo „ofiara” jakby dziś zblakło, nie tylko w mowie potocznej, ale także w kościelnej. Warto przywrócić mu znaczenie w myśleniu i w działaniu. Trzeba je jednak rozumieć właściwie. Ofiara jest darem, jej sensem jest miłość. Ojciec dał, czyli ofiarował nam Syna. Syn ofiarował siebie nam i Ojcu. Bóg nie szuka bólu, szuka miłości, a ta jest niemożliwa bez postawy ofiarnej, czyli rezygnacji ze swego.
„Przez krzyż i mękę swoją odkupił świat” – powtarzamy na Drodze Krzyżowej. „Ukrzyżowany również za nas” – mówimy w credo. Osłuchały się nam pobożne zwroty: „Jezus złożył siebie w ofierze za nasze grzechy”, „poświęcił się dla nas”. Co to znaczy? Najistotniejsze są tutaj owe „dla nas” i „za nas”, które trzeba usłyszeć także jako „dla mnie” i „za mnie”. Jezus umarł za mnie. Ta prawda napotyka opór współczesnej mentalności. Z kilku powodów. Najważniejsze to utrata poczucia grzechu i przekonanie o samowystarczalności. Wydaje się nam, że sami potrafimy się zbawić, że nie potrzebujemy żadnego wybawcy. Myśl, że ktoś musi mi pomóc, że ktoś poświęca się dla mnie, wydaje się uwłaczać ludzkiej godności, ambicji i wolności. Żyjemy w czasach samorealizacji. Jesteśmy zdolni do ofiar, ale dla osiągnięcia własnego sukcesu. Także w religijności akcent przesuwa się w stronę samozbawienia, skoncentrowania na swoich przeżyciach czy praktykach, które mają zapewnić duchowy komfort. Nie czujemy potrzeby usprawiedliwienia, bo nie mamy sobie nic lub, w najlepszym razie, zbyt wiele do zarzucenia. Mamy za to sporo do zarzucenia Bogu, zwłaszcza w chwilach trudnych. Takie tony dominują dziś w masowej kulturze. Pod krzyżem Jezusa w gruncie rzeczy rozbrzmiewały podobne głosy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz