Dziś (2 listopada) Rada Ministrów ma oficjalnie przedstawić decyzję o wyborze technologii jądrowej. Na antenie Radia eM dr inż. Tomasz Bury z Politechniki Śląskiej przekonywał, że to kluczowy projekt z perspektywy bezpieczeństwa energetycznego kraju.
- Decyzja, jeżeli chodzi o energetykę jądrową i jakiekolwiek instalacje jest niepopularna. Tutaj rząd wykazuje się pewną odwagą. Nigdy też - po zaprzestaniu budowy w Żarnowcu - nie byliśmy tak daleko w stopniu zaawansowania, jeżeli chodzi o program jądrowy, więc zakładam, że tym razem się uda. W każdym razie jest to nam potrzebne dla bezpieczeństwa energetycznego, szczególnie w okresie kiedy widzimy, że mogą wystąpić naprawdę poważne problemy z dostawą surowców energetycznych, paliw kopalnych. Ten rodzaj energetyki zapewniłby pewną stabilność, niezależność od wahających się dostaw i cen - ocenił Kierownik Pracowni Techniki Jądrowej śląskiej uczelni.
Zgodnie z rządowym planem pierwsza łopata pod budowę elektrowni miałaby zostać wbita w 2026 roku a start pierwszego reaktora zaplanowano na 2033 rok. Skąd takie daty? Gość Poranka Radia eM tłumaczył, że inwestycje w elektrownie jądrowe to długotrwały proces. Teraz będą zapadać konkretne ustalenia projektowe i przygotowanie dokumentacji. Sama budowa w krajach o rozwiniętej infrastrukturze jądrowej trwa 5-6 lat, więc okres do 2033 roku - w ocenie specjalisty Politechniki Śląskiej - to czas typowy dla budowy elektrowni jądrowej.
Dostawcą technologii - według zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego - mają być Amerykanie. Niewykluczone jednak, że w kraju powstanie również elektrownia jądrowa w oparciu o technologię koreańską.
Marcin Iciek/Radio eM