Michałek przyznał się do rzeczy, które dawno zbroił. Ale wiesz mamo, z małymi dziećmi, to zawsze są kłopoty - tłumaczył.
Według tego, co nam pani rozrysowała na religii, to ja mam siedem – wypalił przed miesiącem mały Michał Kucharczak z Rybnika, gdy wrócił z lekcji religii. Katechetka prowadziła lekcje o grzechach, pokazując dzieciom graficzne przedstawienie łamania Bożych przykazań. – Przekonaliśmy się, że Michałek najłatwiej uczy się właśnie na obrazkach. W czasie rachunku sumienia poprosiłam: rozrysuj sobie te grzechy.
Najmocniej wyglądała karteczka: „Biłem brata”. Narysował siebie z wielką siekierą – wybucha śmiechem Asia, jego mama. – Czy pierwsza spowiedź go zmieniła? Myślę, że tak. Nawet przedszkolanki zauważyły, że dzieci następnego dnia były o wiele grzeczniejsze. Michał sądził, że gdy pozbędzie się swych grzechów, będzie lekki jak piórko i pofrunie, będzie lewitował.
Ze zdziwieniem zauważył: mamo, nie czuję się tak lekki, jak myślałem. Ale jestem szczęśliwy. Był odważny. Do pierwszej spowiedzi podszedł bardzo poważnie. Przyznał się nawet przed nami do rzeczy, które kiedyś zbroił, ale potem z rozbrajającym uśmiechem tłumaczył mi: Ale wiesz, mamo, z małym dzieckiem to zawsze są kłopoty – śmieje się Asia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
not. Marcin Jakimowicz