W Polsce ziścił się sen, którego u nas bałam się śnić – mówi siostra Jana, zakonnica z Chin, córka Czang Si, czyli pełnego nadziei. – Zobaczyłam tłumy wiernych i krzyże przy drogach.
Siostra Jana ma 32 lata i pochodzi z położonej na północ od Rzeki Żółtej Przedniej Wioski Pana Wanga. Mieszka tam 1000 osób, wśród nich około 70 katolików. I są trzy powołania! Na co dzień zajmuje się wyrobem dewocjonaliów, w weekendy katechizuje prawie 200 dzieci. – Żeby ich opanować, przydzielam im role – zdradza swój sposób na wychowanie. Tym z piątej klasy powierza pilnowanie młodszych. A jak nic nie pomaga, śpiewają piosenkę „Maleńki Jezusik naprawdę miluśki jest”, przy której dzieci mogą bezkarnie wariować. Wyjaśnia, że w chińskich utworach nie ma rymu, tylko rytm. Kiedyś maluchy zapy-tały, dlaczego została zakonnicą.
– Żebym mogła kochać więcej dzieci – zaśmiała się. Już kiedy miała 12 lat, znaleziono jej męża. Ale jej podobało się śpiewać tak jak samotny wujek, uczący śpiewu w kościele. – Nie wiedziałam, co to zakon, zakonnica, ale urzekły mnie jego pieśni – wspomina. I zamiast wyjść za mąż, za radą spotkanego księdza, uciekła z domu, żeby wybrać powołanie. Jej mama Ju Hua, czyli Nefry-towe Piękno (w Chinach nie ma dwóch takich samych imion, każde ma inne znaczenie), powtarzała, że jest podobna z charakteru do ojca, który, jak mówią po chińsku, już „wyszedł z tego świata”. W domu uznali ją za dziedziczkę jego wartości.
Siostra Jana należy do zgromadzenia sióstr franciszkanek Ducha Świętego Pocieszyciela, uznanego przez chińskie władze. Razem z trzema siostrami i jednym klerykiem przyjechała do Polski na formację i kształcenie w ramach projektu pomocy duchownym w Chinach. – Jesteśmy werbistami i naszą pierwszą miłością ze względu na misjonarza św. Józefa Freinademetza są Chiny – mówi ks. Antoni Koszorz SVD, razem z sinologiem ks. Romanem Malkiem SVD współodpowiedzialny za ich pobyt. – Po rewolucji kulturalnej państwo zakazywało Kościołowi kontaktu z Watykanem, zarejestrowano Kościół oficjalny, w którym zaczęto konsekrować księży i biskupów bez akceptacji Stolicy Apostolskiej – opowiada. – Obecnie 90 proc. tych biskupów uznał Papież. Oba Kościoły, podziemny i oficjalny, są nadal szykanowane. Na każdym kroku trzeba liczyć się z kontrolą państwową, więzieni bywają i jedni, i drudzy.
Misje „na miejscu”
Siostry Jana, Iwona, Hiacynta i Franciszka przyjechały do domu Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego w Sulejówku. – Jestem szczęśliwa, że służę misjom, nawet nie wyjeżdżając na nie – mówi s. Aleksandra Huf, ich opiekunka, którą lubią nazywać mamą. To dom nowicjatu, więc młode Chinki wchodzą w życie zakonne razem z 30 siostrami z Polski. A że nie znają angielskiego, więc Polki na każdym kroku uczą je polskiego. W chińskim nie ma przypadków, rodzajów, liczb i czasów. Wszystko wynika z kontekstu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych