Swoją ojczyznę odwiedził jeszcze na życzenie Poprzednika, do ojczyzny Jana Pawła II przyjedzie już z własnej woli. W tym sensie to będzie pierwsza zagraniczna podróż Benedykta XVI. To wyróżnienie dla Polski. Pielgrzymka bardzo oczekiwana przez Papieża – czytamy w watykańskim wprowadzeniu. Co przyniesie?
Na drugi dzień po wyborze Benedykta XVI wsłuchiwałem się w głosy ludzi zebranych na Placu św. Piotra. Zastanawiałem się, jak Polacy przyjmą papieża pochodzącego z Niemiec. Utkwiły mi w pamięci słowa prostej kobiety, która przyjechała z pielgrzymką z Polski: „On jest już teraz naszym papieżem. Przyjmiemy go tak jak Jana Pawła II. Przecież oni byli (są) przyjaciółmi”.
Zespół Wojtyła–Ratzinger
„Pielgrzymka do miejsc bliskich wielkiemu i umiłowanemu papieżowi Janowi Pawłowi II, i – jak zaznaczył sam Benedykt XVI – bardzo przez niego oczekiwana. Pielgrzymka pamięci i wdzięczności, podjęta jednocześnie dla umocnienia wiernych w wierze wobec nowych wyzwań, jakie stają w Polsce przed Kościołem i narodem” – czytamy we wprowadzeniu do specjalnego mszału opracowanego na czas wizyty.
Osoba Jana Pawła II jest głównym motywem podróży Benedykta XVI do Polski. Od początku swojego pontyfikatu Papież konsekwentnie podkreśla więzi łączące go z Poprzednikiem. W pierwszym programowym przemówieniu do kardynałów po wyborze mówił: „wydaje mi się, że trzyma mnie on (Jan Paweł II) mocno za rękę, że widzę jego uśmiechnięte oczy i słyszę jego słowa, skierowane w tym momencie wprost do mnie: Nie lękaj się!”.
W wielu innych papieskich przemówieniach nieustannie powraca imię papieża z Polski. Tak częste przywoływanie Jana Pawła II wykracza znacznie poza ramy zwykłej kurtuazji, świadczy o duchowym pokrewieństwie obu tych wybitnych Pasterzy Kościoła, pochodzących z sąsiednich krajów, naznaczonych trudną historią wzajemnych relacji.
Przez 23 lata kard. Ratzinger był bezpośrednim współpracownikiem Jana Pawła II, chyba znacznie bliższym niż się nam dotychczas wydawało. Pochodzili z różnych światów, oddzielonych żelazną kurtyną, cechowały ich odmienne temperamenty. Połączyła nie tylko przenikliwość umysłu, ale nade wszystko głęboka wiara i całkowite oddanie Kościołowi. Uzupełniali się znakomicie. Jan Paweł II odnajdywał w kard. Ratzingerze teologiczne wsparcie dla swoich profetycznych duszpasterskich pomysłów, którymi wciąż zaskakiwał Kościół i świat. Peter Seewald, przeprowadzający z kard. Ratzingerem dwukrotnie wywiad-rzekę, zauważył: „Trudno sobie wyobrazić papieża Jana Pawła II bez Ratzingera, a kardynała Ratzingera bez Papieża. Bez tego szczególnego zespołu Wojtyła–Ratzinger Kościół zapewne inaczej by funkcjonował u końca drugiego tysiąclecia i na początku trzeciego”.
Teraz role jakby się odwróciły. Ten, który stał w cieniu i wspierał, stanął na czele. Ten, który stał na czele, jest już po drugiej stronie, ale bez wątpienia nadal wspiera. Benedykt XVI, papież-intelektualista, któremu o wiele trudniej przychodzi nawiązywać spontaniczny kontakt z ludźmi, korzysta z pomocy swojego Poprzednika. To było widać wyraźnie w Kolonii. Młodzież skandująca: „Benedetto!” czyniła to z takim samym żarem i spontanicznością, z jakimi przez minione lata wołała: „Giovanni Paolo”. Taki styl kontaktów z papieżem, takie zaufanie, jakim już na wejście młodzież obdarzyła nowego Papieża, to w wielkim stopniu zasługa jego Poprzednika. Można więc powiedzieć, że współpraca – w pewny sensie – trwa nadal.
Rzecz jasna, papież Benedykt XVI pozostaje sobą, nie jest tylko kontynuatorem linii Jana Pawła II. Papieski urząd sprawuje w swoim własnym stylu, w wielu punktach odmiennym od Poprzednika. Nie zapominajmy też, że kard. Ra- tzinger został papieżem jako człowiek 20 lat starszy niż kard. Wojtyła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jalewicz z cyklu Na spotkanie z Benedyktem XVI