– Katedry pelplińskiej nie przesłoniła mi żadna z katedr świata – pisał ks. Janusz St. Pasierb, znawca kultury europejskiej i światowej. W Pelplinie studiował w seminarium. I właśnie to miasteczko, oddalone 50 kilometrów od Gdańska, wybrał na swoje miejsce na ziemi.
Jak już ktoś do nas zajrzy, to żałuje, że wcześniej nie odkrył Pelplina. Tyle tu cudów. W Wiedniu i Berlinie o nich wiedzą, ale nie w Polsce – mówi Ryszard Rogaczewski, pracownik oficyny „Bernardinum”. – Pelplin da się przejść w dziesięć minut, ale w klasztorze i katedrze można spędzić kilka dni. Samych stalli gotyckich, rzeźbionych w niepowtarzalne wzory, trzeba by dotykać godzinami, żeby „wpatrzeć się” w misterne ornamenty.
Rogaczewski miał szczęście. Chodził w Tczewie do tego samego liceum co ks. Pasierb, jego „guru”. Łaciny uczył go tata księdza, a brata – jego mama, polonistka. Rogaczewski tu się nie urodził, ale tak jak ks. Pasierb wybrał Pelplin na swoje miasto później, w 1979 r. Po cystersach przetrwały tu tradycje rzemiosła. A Rogaczewski, plastyk od 12 lat pracujący w poligrafii, sam w pewnym sensie kontynuuje mistrzostwo cysterskich skrybów.
Opracowuje edytorsko i ilustruje książki (m.in. eseje i tomiki ks. Pasierba). Jest dumny, bo obok, za ścianą jego „Bernardinum”, w pelplińskim Muzeum Diecezjalnym znajduje się jeden z 48 zachowanych egzemplarzy Biblii Gutenberga. A przechodząc przez park Biskupów Pelplińskich, koło pałacyku, gdzie w 1999 r. odpoczywał Jan Paweł II, co dzień mija dostojny posąg wynalazcy druku.
Biblia w walizce
Dwutomowa Biblia Pelplińska jest wyjątkowa. Na 46. stronie, gdzieś w Księdze Genezis, zecerowi wypadła czcionka na papierową maskę i odbiła się na marginesie. Stąd dziś wiemy, jaką miała wielkość. Bezcenny czarny ślad, który ponad 500 lat temu zepsuł pracę drukarza. Zaś na gotyckiej oprawie znajduje się jedyna na świecie sygnatura mistrza introligatorskiego. – Każda karta Biblii opatrzona jest znakiem wodnym: raz z głową byka, raz z kiściami winogron. Gutenberg kupował je w różnych papierniach Piemontu, i to przypadek decydował, jak dobierali je drukarze – opowiada Rogaczewski.
Wydrukowano ją w Moguncji, oprawiono w Lubece. Do Pelplina trafiła w XIX w. W czasie wojny „uciekała” przed hitlerowcami w skórzanej walizie, którą zaprojektował ks. Liedtke. Trafiła do Banku Krajowego w Warszawie, potem do Paryża, Londynu i statkiem „Batory” do Ottawy w Kanadzie. Wróciła ze skarbami wawelskimi w 1959 roku. „Bernardinum” wydało 198 egzemplarzy faksimiliów Biblii. Tak dokładne reprinty ukazały się dotąd tylko 5 razy. – Mogą z nich korzystać prowadzący badania porównawcze. Ich jakość jest równa oryginałowi – wyjaśnia Rogaczewski. Pismo Święte spakowane w walizę kosztuje 11 tys. euro.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych