– Ojciec Święty wrócił do domu Ojca o godzinie 21.37. Kiedy padły te słowa, ludzie na placu św. Piotra zastygli w milczeniu. Chwilę później rozległy się nieśmiałe brawa.
– Dlaczego biją brawa? – spytała kilkuletnia Polka. – Bo wygrał Papież – odpowiedział jej mały kolega.
Ostatnia ziemska droga. Przejście na spotkanie z Bogiem Jana Pawła II. Każdy z nas był w tych dniach razem z nim. Z wiarą w cud, ze ściśniętym sercem, ze łzawiącymi oczyma. Każdy z nas ma swoją opowieść o tych dniach, o swoim pożegnaniu z Ojcem, świętym Ojcem.
Czwartek
Krótko przed północą w czwartek dostałem SMS: „Papież otrzymał namaszczenie chorych, módlmy się za niego”. Nie wiem, od kogo. Odrzucam od siebie myśl, że to ważne. Wszystko będzie dobrze. Przecież tak zawsze było po każdym pobycie w szpitalu.
Piątek
Rano było już jasne, że z Ojcem Świętym jest źle, bardzo źle. Odtąd cały świat będzie z zapartym tchem wyczekiwał kolejnych komunikatów Navarro-Vallsa. W czasie południowego oświadczenia rzecznik dodaje od siebie: – Jeszcze nigdy nie widziałem Papieża w takim stanie. Navarro-Valls płacze i ucieka od dziennikarzy. Zaczynam rozumieć, że Papież wyrusza w ostatnią drogę. Połykam łzy.
W redakcji zapada decyzja – jedźcie do Rzymu, bądźcie naszymi oczami. Na lotnisku w Pyrzowicach spotykamy kardynała Jaworskiego, emerytowanego biskupa Lwowa. Jest też Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego, wezwana nagle z urlopu do Rzymu.
Wylot się opóźnia. Beata otrzymuje z Rzymu wiadomość: jest coraz gorzej. Mówi o tym kardynałowi Jaworskiemu, w jego oczach pojawiają się łzy. Kiedy wsiadamy do autobusu na płycie lotniska, ktoś krzyczy: Papież umarł. Pierwsza myśl: Boże, nie teraz, nie w takim miejscu. Okazuje się, że to fałszywa wieść. Kamień z serca.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz z Rzymu