Choroba okrutnie atakuje nie tylko mózg, ale i ludzkie więzy. Chory zamyka się w swoim świecie. Niby jest, ale jakby coraz mniej. Alzheimer zadaje ból pacjentowi i jest przyczyną ogromnego cierpienia jego bliskich.
Choroba Alzheimera może trwać nawet kilkanaście długich lat i praktycznie nie ma nadziei na wyleczenie. Znane dziś leki mogą jedynie spowalniać przebieg. Alzheimer systematycznie niszczy ludzki mózg, uszkadzając bezpowrotnie po kolei jego funkcje. Kończy się na całkowitej niesprawności umysłowej i ruchowej, śmierć przychodzi najczęściej na skutek powikłań. Każda choroba jest cierpieniem dla samego chorego, to oczywiste. Jednak alzheimer – jak chyba żadna inna choroba – dotyka tak boleśnie najbliższe osoby.
Kto mi schował okulary?
Zaczyna się od drobnych ubytków pamięci. W 2001 roku wodowano lotniskowiec, któremu nadano imię Ronalda Reagana. Były amerykański prezydent cierpiał już wtedy na alzheimera. Nie mógł uczestniczyć w uroczystości. Kiedy przywieziono mu pamiątkową czapkę, zapytał: „Ale dlaczego nazwano okręt moim imieniem?”. Nie pamiętał, że przez 8 lat stał na czele światowego mocarstwa. – U mojej babci było tak. Szła ulicą i nagle uświadomiła sobie, że jest 500 metrów dalej. Jakby ktoś wyłączył jej na jakiś czas świadomość – wspomina nasz redakcyjny kolega Leszek Śliwa. – Mama też miała alzheimera. U niej zaczęło się od tego, że weszła kiedyś do swojego pokoju i zobaczyła samą siebie, jak podlewa kwiatki.
Choremu wylatują z pamięci imiona i nazwiska osób dobrze znanych, łatwo irytuje się bez powodu. Nieraz zaczyna brakować mu słów.
Chowa klucze, okulary, pieniądze i nie potrafi ich odnaleźć. Oskarża bliskich, że mu je schowali. Reakcją na te pierwsze symptomy bywa zamknięcie się w sobie, czasem próba jakiegoś wzięcia się w garść, np. przez pisanie karteczek z przypomnieniem. Chory zaczyna koncentrować się w dziwny sposób np. na jakimś wzorze na obrusie. Mój ojciec zauważył w wannie odprysk lakieru, który potraktował jako plamę. Zaczął tak intensywnie ją „czyścić”, że zdarł lakier na powierzchni kilkunastu centymetrów. Codzienna aktywność chorego coraz bardziej się dezorganizuje. Nie potrafi odnaleźć drogi do mieszkania, często ma ochotę iść nie wiadomo dokąd. Bliscy uświadamiają sobie, że coś złego zaczyna się dziać, ale niełatwo uznają, że to choroba, którą powinno się zdiagnozować, podawać leki i podjąć decyzje dotyczące opieki i zorganizowania na nowo życia w domu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz