Mówisz Bielan, myślisz Kamiński. I na odwrót – opisują nierozłączny tandem ich polityczni znajomi. Kiedyś spin doktorzy PiS, dziś obaj za burtą. Uznali, że na tonącym statku nie ma dla nich miejsca.
Gorąco rekomenduję głosowanie na Michała Kamińskiego jako lidera listy PiS. Michał to człowiek bardzo oddany Prawu i Sprawiedliwości. Sprawdzał się w najtrudniejszych chwilach”. To Jarosław Kaczyński. Do dziś rekomendacja szefa PiS wisi na stronie internetowej Kamińskiego. Tę samą opinię u lidera PiS miał do niedawna Adam Bielan, polityczny „bliźniak” Kamińskiego. Kiedy PiS odniosło podwójny sukces w 2005 r. (w wyborach prezydenckich i parlamentarnych), obaj autorzy kampanii wyborczej triumfowali. Na stałe przylgnął do nich tytuł „spin doktorów” PiS, będący raczej pejoratywnym określeniem skuteczności marketingowej w polityce, powszechnie kojarzony raczej z cynizmem i manipulacją. Adam Bielan w wywiadzie dla „Rz” w 2008 r. dał do zrozumienia, że widzi to inaczej. „Zacząłem zajmować się public relations, kontaktami z mediami, czyli czymś, co od zawsze było piętą achillesową prawicy. Polityk prawicowy znaczył – nieskuteczny. A ja z tym walczę. Uważam, że można być konserwatystą, mieć zasady i być skutecznym, wygrywać”.
Studia nie zając, polityka owszem
Do polityki weszli prosto ze szkoły. – Michał nawet wagarował z liceum, żeby pełnić dyżury w lokalu ZChN – mówi GN były prezes tej partii, dziś kolega „bliźniaków” z Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki. Polityczne zaangażowanie odsunęło na dalszy plan ukończenie studiów. Adam Bielan nie skończył stosunków międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej, Michał Kamiński dopiero w 2008 r. uzyskał licencjat w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki w Warszawie. Michał, rocznik 1972, Adam – 2 lata młodszy. Pierwszy z nich jeszcze w latach 80. działa w Narodowym Odrodzeniu Polski. Łatka „nacjonalisty” i „antysemity” będzie ciągnąć się za nim przez lata. Czarnecki: –
Michał wywodzi się ze skrajnej prawicy, to prawda, ale przeszedł ewolucję – broni kolegę. Michał do dziś pamięta, że to Ryszard jako pierwszy polityk ZChN zaproponował mu przejście na „ty”. Później, gdy Czarnecki zostaje prezesem partii, Kamiński dostaje ofertę nie do odrzucenia: funkcja rzecznika prasowego i miejsce w zarządzie głównym. – Nie ukrywam, że bardzo go lubiłem, to był taki czaruś, który potrafi czarować. Był duszą towarzystwa, choć czasem potrafił irytować – opowiada Czarnecki. – W czasie prowadzonej przez nas kampanii prezydenckiej Hanny Gronkiewicz-Waltz, ktoś od nas miał być w Bielsku-Białej. Dzwonię do Michała raz, drugi, trzeci, czwarty. Mówił, że już jedzie do Bielska, potem że już dojeżdża, w końcu że już jest. Potem się okazało, że w tym czasie był w Gdańsku. Mimo takich wpadek dalej miałem dużą słabość do niego – przyznaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina