Choć w Polsce doszło do zabójstwa na tle politycznym, nasi politycy nie podejmują żadnych realnych kroków, aby przerwać narastającą spiralę nienawiści i agresji w życiu publicznym.
Zamordowanie działacza PiS Marka Rosiaka poruszyło klasę polityczną. Pojawiły się apele o powstrzymanie nienawiści w życiu publicznym. Brak jest jednak prób rzeczywistego rozwiązania problemu. Są działania pozorne, a nawet próba politycznego wykorzystania tej tragedii. A przerwanie spirali agresji nie jest niemożliwe. Klucz do zejścia ze ścieżki nienawiści znajduje się w rękach liderów PO i PiS, a drogę do pojednania wskazuje postawa Kościoła katolickiego.
Wojna polsko-polska
Od kiedy w 2005 r. polską scenę polityczną zdominowały dwie partie prawicowe, odwołujące się do dziedzictwa „Solidarności” i wartości chrześcijańskich, mamy do czynienia z eskalacją konfliktu między nimi. U źródeł sporu nie leżą jednak głębokie różnice programowe. Wprost przeciwnie, analiza założeń ideowych obu ugrupowań ukazuje zaskakującą zbieżność. Stąd zapewne brało się przekonanie większości Polaków, którzy głosując w 2005 r. na jedną z tych partii, liczyli, że obie stworzą koalicję, która zmieni Polskę, kształtując ją w zgodzie z konserwatywnymi wartościami. Szybko się okazało, że oba ugrupowania skupiają się przede wszystkim na budowie silnej partii i zdobyciu władzy, a wypełnianie programu ma dla nich mniejsze znaczenie. W efekcie z potencjalnych koalicjantów stały się głównymi wrogami politycznymi.
Jednak przy bardzo podobnych założeniach ideowych przedmiotem sporu wyraźnie różnicującego obie partie nie mogły być kwestie programowe. Bardzo szybko zostały one zastąpione konfliktem personalnym, totalną negacją jakichkolwiek inicjatyw jednych przez drugich, niezależnie od ich zawartości merytorycznej. Spór polityczny przerodził się w osobiste ataki, wyciąganie brudów, wzajemne złośliwości, deprecjonowanie politycznego adwersarza. W konflikt, mający odzwierciedlenie w gorących sporach między elektoratami obu partii.
Spór między PO i PiS, określany jako wojna polsko-polska, stał się sposobem obecności tych ugrupowań na scenie politycznej, bo z politycznego punktu widzenia dla obu jest korzystny. PO mobilizuje wokół siebie elektorat, który nie chce, aby u władzy był PiS, a PiS skupia grupy, które czują się przez liberalny rząd odrzucone. Być może rysowany przez socjologów i politologów podział na „Polskę sytą” i „Polskę wykluczoną” jest rzeczywistą linią podziału między zwolennikami PO i PiS, tyle że politycy obu ugrupowań zajęci sobą, w coraz mniejszym stopniu zaspokajają oczekiwania swojego elektoratu. Efektem tego jest rosnące poparcie dla SLD, które przejmuje wyborców zniechęconych konfliktem prawicy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński