W jakiej sytuacji duchowej i prawnej znajduje się osoba ekskomunikowana? Kiedy katolik sam siebie stawia poza Kościołem? I jak to się ma do posłów głosujących za metodą in vitro?
Zamieszanie i wątpliwości, jakie powstały po wypowiedzi abp. Henryka Hosera na ten temat, nie wynikają bynajmniej z niejednoznaczności słów ich autora. Tak naprawdę „winna” całemu zamieszaniu jest złożoność samego problemu ekskomuniki. Prawo kanoniczne bowiem nie przewiduje ekskomuniki za in vitro (tzn. nie ma przepisu karnego, który by wprost o tym traktował). Jednocześnie katolik popierający tę metodę właściwie sam wyłącza się ze wspólnoty Kościoła. Jak rozumieć tę, zdawałoby się, sprzeczność?
Co może poseł katolik?
Ostrożna, mimo wszystko, stanowczość, z jaką abp Hoser odniósł się do sytuacji posłów katolików, jest dowodem na zawiłość problemu. Na pytanie dziennikarza PAP, czy jeśli posłowie opowiedzą się w głosowaniu za dopuszczalnością metody in vitro, mrożenia i selekcji zarodków, muszą liczyć się z ekskomuniką, arcybiskup odpowiedział: „Jeżeli są świadomi tego, co robią, i chcą, by taka sytuacja zaistniała, jeżeli nie działają w kierunku ograniczenia szkodliwości takiej ustawy, to, moim zdaniem, automatycznie są poza wspólnotą Kościoła”. Po pierwsze zwróćmy uwagę, że aby zaistniał skutek, czyli znalezienie się poza Kościołem, musi być spełnionych kilka prostych warunków: świadome głosowanie wbrew nauczaniu Kościoła, intencja, by takie prawo uchwalić i brak próby ograniczenia jego szkodliwości.
Arcybiskup Hoser rozwija to w odpowiedzi na kolejne pytanie: które ustawy zyskają poparcie Kościoła? „Ustawy – mówi arcybiskup – które zakazują zapłodnienia pozaustrojowego, będą akceptowane przez Kościół. Mogą być popierane te, które je ograniczają w dużym stopniu. Ale takie, które idą za daleko i stoją na granicy tego, co nazywamy non possumus, nie uzyskają żadnego poparcia”. W pierwszym i ostatnim przypadku sprawa jest jasna: całkowity zakaz byłby najbardziej pożądany, natomiast pełna dostępność tej metody, z możliwością niszczenia embrionów, jest nie do przyjęcia pod żadnym warunkiem. Pozostaje „środek”, czyli prawo znacznie ograniczające stosowanie in vitro (przede wszystkim niepozwalające na selekcję i zabijanie embrionów). Takie rozwiązanie może zyskać warunkowe „poparcie” Kościoła. Wyjaśnijmy od razu, że to poparcie nie oznacza akceptacji dla samej metody, zmniejsza tylko odpowiedzialność moralną i prawną (w sensie prawa kościelnego) głosującego posła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Diedzina