"Gość Niedzielny" dowiedział się nieoficjalnie, że polska dyplomacja naciska na Ministerstwo Zdrowia. Chce, aby Polska zmiękczyła swoje stanowisko na arenie międzynarodowej w kwestii „seksualnych i reprodukcyjnych praw człowieka”. A kryje się za nimi m.in. aborcja, in vitro i tzw. prawa gejów.
W ostatnich latach stanowisko naszego kraju było na arenie międzynarodowej może niezbyt twarde, ale raczej przychylne ochronie życia. Przed trzema laty – jeszcze za czasów gabinetu Jarosława Kaczyńskiego – przyjęto w tej sprawie międzyresortowe stanowisko. Według niego, w sprawach aborcji Polska na arenie międzynarodowej ma stać na gruncie przychylnych życiu rozwiązań przyjętych w prawie polskim i nie szukać w tej kwestii wspólnego stanowiska z przedstawicielami państw UE, promujących skrajnie odmienne rozwiązania. Wydaje się, że po przejęciu władzy przez PO to stanowisko było podtrzymywane. W marcu ub.r. sprzeciw Polski zablokował zapis, określający aborcję jako prawo człowieka i usługę medyczną. To groźne rozwiązanie zaproponowała delegacja amerykańska podczas szczytu Rady Gospodarczej i Społecznej ONZ w Genewie. Głos Polski był kluczowy dla zablokowania tej inicjatywy, ponieważ inne państwa przychylne obronie życia – Irlandia i Malta – nie były wówczas członkami tej rady i przysługiwał im jedynie głos doradczy.
Nasi w Nowym Jorku
W tym roku odbyły się dwa inne, międzynarodowe spotkania w Nowym Jorku. Pierwsze to 54. sesja Komisji ds. Statusu Kobiet ONZ. Drugie to 43. sesja ONZ-owskiej Komisji ds. Ludności i Rozwoju. W trakcie obydwu tych spotkań przedstawiciele Polski – Paweł Herczyński i Magdalena Grabianowska ze Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ, a także wiceminister zdrowia Adam Fronczak oraz przedstawiciel tego resortu Piotr Firlus, prezentowali niemal identycznie brzmiące oświadczenia polskiego rządu w sprawie aborcji. Było to stanowisko odbiegające od dominującego nurtu, promującego „seksualne i reprodukcyjne prawa człowieka”. A mieści się w nim traktowanie aborcji jako prawa człowieka i usługi medycznej.
Polska jak Iran?!
Są obawy, że nawet miękka obrona prawa nienarodzonych do życia przestanie być obowiązującym stanowiskiem polskiego rządu na arenie międzynarodowej. „Gość Niedzielny” dowiedział się nieoficjalnie, że MSZ naciska w tej sprawie na Ministerstwo Zdrowia. Nasza dyplomacja chce rozmiękczenia polskiego stanowiska, bo obawia się, że nasz opór przeciw koncepcji „seksualnych i reprodukcyjnych praw człowieka” sprawi, iż Polsce będzie się odmawiać miana nowoczesnej demokracji, szanującej prawa człowieka. Że będziemy stawiani w jednym szeregu z Iranem i Sudanem. Nie udało nam się uzyskać oficjalnego komentarza w tej sprawie. Pytany o te kwestie rzecznik ministerstwa zdrowia Piotr Olechno, stwierdził, że nic na ten temat nie wie. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski obiecał pisemną odpowiedź w tej sprawie. Powróćmy jednak do oskarżeń Polski, że nie respektuje praw człowieka. Zarzuty te są bzdurne. Bo nie ma czegoś takiego, jak prawo człowieka do aborcji. Nie ma go w obowiązujących Polskę aktach prawa międzynarodowego ani w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Są jednak potężne siły, które chętnie by to zmieniły.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała