Jednym z działań pro-life, które jako chrześcijanie powinniśmy podejmować, jest ewangelizacja.
W sobotę na portalu gosc.pl ukazał się wywiad: „Jaś. W oczekiwaniu na powitanie, które będzie rozstaniem”. Natalia Wiśniewska dzieliła się w nim historią swojego synka, u którego w 13. tygodniu ciąży zdiagnozowano bezczaszkowie. Rodzice ani przez moment nie myśleli o dokonaniu aborcji, przeciwnie – starali się jak najlepiej wykorzystać dany im czas. „Z czasem zaczęłam czuć ruchy dziecka, potem dowiedziałam się, że to jest chłopiec. I chociaż miałam świadomość, że niedługo rozstanę się z moim synem, to powtarzałam sobie: no dobrze, ale on teraz tu jest, potem może go nie być, ale teraz jest! (…) Razem z mężem odkryliśmy, że zamiast skracać ten czas, możemy go dobrze wykorzystać. Wcześniej planowaliśmy, że z naszym dzieckiem będziemy chodzić karmić kaczki na łąki niedaleko naszego domu. No więc poszliśmy tam karmić te kaczki, pamiętając, że on teraz jest z nami, choć taki maleńki, w moim brzuchu…” – mówiła Natalia.
Wśród reakcji, które pojawiły się w mediach społecznościowych, przeważały głosy wsparcia, podziękowania za świadectwo, niektórzy czytelnicy dzielili się własnymi historiami rozstań z nienarodzonymi dziećmi. Część komentarzy pisana była jednak w zupełnie innym tonie. Jedna z użytkowniczek Twittera opublikowała screen, na którym dane i fotografia rodziców zostały zamazane, jak się to zazwyczaj robi w przypadku przestępców. Zdaniem autorki tweeta, zachowanie Natalii było zaprzeczeniem postawy pro-life, bo skazywała swoje dziecko na przedłużone cierpienie. Rezygnacja z przerwania ciąży określona była przez niektórych komentujących mianem sadyzmu, okrucieństwa i bezduszności.
Do niedawna dyskusje ze zwolennikami aborcji odbywały się zwykle na płaszczyźnie biologicznej – nienarodzone dziecko określane było przez nich jako „zarodek” czy „zlepek komórek”. Taki „zarodek” ich zdaniem nie jest człowiekiem, a zatem usunięcie go jest porównywalne z usunięciem chorej tkanki z organizmu. W rozmowach powoływać się można było na argumenty naukowe – fakt, że dziecko ma własny genotyp, odmienny od genotypu matki, serce bijące od 21 dnia i rozwijające się narządy wewnętrzne jednoznacznie wskazują na to, że płód jest istotą ludzką. Teraz jednak dyskusja przeniosła się na inny poziom – nikt z dyskutantów nie twierdzi, że 13-tygodniowy Jaś nie był człowiekiem, ale zdaniem wielu komentatorów zabicie go miałoby służyć ochronie jego praw jako istoty ludzkiej. W pojmowanej przez nich etyce brak cierpienia jest najwyższym dobrem, stąd aborcja dziecka z wadą letalną czy eutanazja osoby śmiertelnie chorej traktowana jest jako akt łaski, ostatnie dobro, jakie można wyświadczyć cierpiącemu. Tym samym pozwalanie na naturalną śmierć stało się równoznaczne z sadyzmem.
W takiej dyskusji trudno już o twarde argumenty biologiczne. Spór pojawia się na płaszczyźnie filozoficznej – rozumienia godności człowieka i przysługujących mu z tego tytułu praw. Odwoływanie się do prawa naturalnego jest bezskuteczne, bo spora część środowisk lewicowych neguje jego wartość.
Nieocenione są działania organizacji pro-life, które podkreślają wartość życia od poczęcia do naturalnej śmierci - ich wysiłek przynosi niejednokrotnie dobre owoce. W zderzeniu z zupełnie nową moralnością i etyką osób, które uważają zadanie śmierci za akt najwyższego dobra, może się to jednak okazać za mało.
Chrześcijańska wizja człowieka zakłada jego niezbywalną godność, wynikającej z bycia stworzonym na obraz i podobieństwo Boże. Życie rozumiane jest jako dar, którym człowiek nie ma prawa swobodnie dysponować. Przyjęcie tego spojrzenia na człowieka zakłada jednak wcześniejsze uznanie Bożego porządku świata. A to może się stać tylko dzięki ewangelizacji – głoszeniu Dobrej Nowiny o Chrystusie. Mówił o tym kard. Luis Ladaria Ferrer SJ, prefekt Dykasterii Nauki Wiary, w niedawnym wywiadzie na łamach „Gościa Niedzielnego”: „Kościół nie może prezentować swojej doktryny jako systemu, który trzeba narzucić innym, ale jako orędzie wolności i nadziei, dzięki któremu człowiek może osiągnąć pełnię człowieczeństwa. A to głoszenie powinno dokonywać się w sposób pozytywny. Ewangelia jest przecież dobrą nowiną”. I dodawał „tam, gdzie ludzie są obojętni, jedynym środkiem mogącym ożywić pragnienie życia Ewangelią jest dynamizm głoszenia i świadectwa. Nie ma innej drogi niż nurt nowej ewangelizacji”.
Agnieszka Huf