Kiedy rok temu jej przyjacielowi zmarł brat, wysłała mu SMS-a: „wiem”. Dziś też wiemy, co się stało. Choć nie chcemy przyjąć tej wiadomości.
Ostatni raz widziałam Krystynę Bochenek po premierze „Iwony Księżniczki Burgunda” we foyer Teatru Śląskiego. Przed 13 marca z innymi Krystynami przygotowywała ich wspólne imieniny. – Może się do nas dosiądziesz – zaprosiła. – Musiałabym zmienić imię – odpowiedziałam. Dzięki tym imieninom Krysie z małych miast czasem po raz pierwszy w życiu jechały nad morze czy w góry. I – co ważne – stworzyły kilkusetosobową paczkę. Bo Krystyna rozumiała ludzi i dlatego nazywali ją „Krysią od ludzkich spraw”. Dzwoniła i pomagała, kiedy ktoś zachorował, przeżywał żałobę czy po prostu obchodził urodziny. Urodziła się w czasie, gdy Katowice nazywały się Stalinogród. I choć kobiety nie liczą sobie wieku, nieraz się śmiała, że jest równolatką zespołu „Śląsk”. – Jestem dumna, że chodzę szybko, nie garbię się i nie tyję – opowiadała. – Do głowy mi nie przyjdzie, że jestem starszą panią. I fizycznie, i psychicznie pozostaję w średnim wieku.
Szczęście przy herbacie
Najszczęśliwsza czuła się, kiedy z bliskimi piła herbatę z cienko pokrojoną cytryną. To był rodzinny rytuał Krystyny i Andrzeja oraz ich dzieci – Magdy i Tomka. Dom wracał jej siły, które traciła podczas działalności publicznej. Od trzech kadencji parlamentu funkcjonowała między Warszawą a Katowicami. Od 2007 roku była wicemarszałkiem Senatu. Narzekała, że obecność kobiety nie zawsze łagodzi obyczaje. – Debaty parlamentarne bywają nieparlamentarne – mówiła. – Na szczęście w senacie jest nieporównanie spokojniej niż w sejmie. Nie przeniosła się do stolicy, bo jej życie związane było ze Śląskiem. Do biura senatorskiego w Teatrze Śląskim przychodziły dziesiątki osób. I burmistrz Lublińca, i żony górników, walczące o odszkodowanie po śmierci mężów, i dziadek, który uczy pięknej polszczyzny wnuka. – Zawsze mam zapalone czerwone światełko, żeby być uważną na innych – mówiła. – Nikt z nas nie jest ważniejszy od drugiego.
Dwie miłości
Uciekała z przedszkola, a w szkole wierciła się i płakała za domem. Ale z czasem zaczęła robić karierę. Występowała na akademiach, miała mnóstwo przyjaciół. W pierwszej klasie liceum im. Kopernika została wójtem. To wtedy przeżywała miłość do Niemena. Kolega z klasy, felietonista Maciej Sablik, na maturze przysłał jej ściągę, dzięki której zdała matematykę. Na polonistykę poszła, bo nie mogła zdecydować, czy wybrać romanistykę, czy specjalizację teatralną. Magisterkę napisała o postaciach kobiecych w nowelach Potockiego. Z przyszłym mężem Andrzejem, dziś słynnym kardiochirurgiem, poznali się na „śledziu” w klubie studenckim „Marchołt” w Katowicach. – Miał taki ładny uśmiech – zawsze pamiętała. Poznali się w listopadzie, a ślub wzięli w czerwcu następnego roku. – W kolorowej prasie częściej pisze się o parach, które są razem 3 miesiące, a nie ponad 30 lat – mówiła. Oboje mieli absorbującą pracę. – On poważniejszą, ratującą ludzkie życie, moje dziennikarstwo nie było tak dostojne jak jego trzymanie w ręku serca – chwaliła męża.
Radio Katowice
W Radiu Katowice wpadła na pomysł autorskiego, emitowanego przez blisko 20 lat „Magazynu medycznego”. Organizowała dziesiątki akcji prozdrowotnych. Nieraz do jej biura senatorskiego przychodzili z pytaniami, gdzie znaleźć dobrego lekarza. Kiedy urodziła Magdę i prasowała tetrowe pieluchy, wpadła na pomysł ogólnonarodowego dyktanda. – Nie mogę oddychać bez ludzi – przyznawała. Jednak przez trzy miesiące potrafiła się wyłączyć z bieżącego życia i czuwała przy odchodzącym ojcu. Uważała, że polityk tak naprawdę jest samotny. – Tu działa olbrzymia konkurencja, każdy chce być najlepszy – mówiła. Dlatego nazywała się niepolitycznym politykiem. Nigdy nie należała do żadnej partii. Choć podobało jej się harcerstwo, nie wstąpiła do niego. – Człowiek ma jedno życie, a doba trwa 24 godziny – powtarzała. Kiedy pakowała walizkę na wyjazd do Białej Podlaskiej, mąż właśnie wrócił z Kazachstanu. Odłożyli wtedy rozmowę na cztery dni. Dziś wszystkie jej rozmowy zostały odłożone.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych