Zafascynowany Ameryką nowy polski prokurator generalny pod pewnymi względami przypomina prezesa Sądu Najwyższego USA. Czy okaże się też polskim Johnem Wayne’em – postrachem dla bandytów i ostoją dla uczciwych?
Andrzej Seremet objął stanowisko prokuratora generalnego w kluczowym momencie – rozdzielenia tej funkcji od stanowiska ministra sprawiedliwości. Mamy więc do czynienia z nowym otwarciem w polskiej prokuraturze. Jakie ono będzie? W dużej mierze zdecyduje o tym osobowość i poglądy Andrzeja Seremeta.
Kim pan jest, panie prokuratorze?
Nowy prokurator generalny kończy w tym roku 51 lat. Pochodzi z podtarnowskiego Radłowa. I choć z racji obowiązków zawodowych najwięcej przebywał ostatnio w Krakowie, to jednak w Radłowie zbudował dom. – Wywodzi się z typowej, katolickiej rodziny. Jest człowiekiem wierzącym i praktykującym – mówi emerytowany proboszcz z Radłowa ks. Stanisław Pazdan. – Pamiętam go od dziecka. To dobry, spokojny, cichy człowiek. Kiedym go zobaczył, to zawsze siedział przed domem z książką – dodaje sąsiad Seremetów Andrzej Kwapniewski. Seremet skończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1986 r. zaczął pracę w tarnowskim Sądzie Rejonowym.
Błyskawicznie awansował. Rok później został szefem wydziału, a po kolejnym roku był już wiceprezesem sądu. Po kolejnych dwóch latach został sędzią Sądu Wojewódzkiego w Tarnowie (obecnie Sądu Okręgowego). Wkrótce jednak przerwał karierę na 2 lata. Wyjechał do USA „w celu odwiedzenia rodziny i znajomych”. Seremet przyznał później, że Ameryka zawsze go fascynowała. W 1993 r. wrócił do tarnowskiego sądu, ale już po 4 latach, w wieku zaledwie 38 lat, został sędzią krakowskiego Sądu Apelacyjnego. Pracował tam do czasu nominacji na prokuratora generalnego, z tym, że przez pewien czas orzekał w Sądzie Najwyższym jako sędzia delegowany. We wszystkich tych sądach zajmował się sprawami karnymi.
O życiu prywatnym nowego prokuratora generalnego wiadomo tyle, że ożenił się, gdy dobiegał już pięćdziesiątki. Ślub odbył się w Sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie. Jego żona Barbara Polańska-Seremet jest sędzią. Państwo Seremetowie w lutym doczekali się dziecka. – Chrzest zaplanowano na Wielką Sobotę, razem z innymi dziećmi, bez wyróżniania – mówi ks. Pazdan. Można się więc dopatrywać pewnego podobieństwa Andrzeja Seremeta do prezesa amerykańskiego Sądu Najwyższego Johna Robertsa. Obydwaj mają opinię doskonałych prawników, obaj są praktykującymi katolikami i obydwaj dość późno założyli rodziny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała