To ma być sposób na zwiększenie udziału kobiet w polityce, jednak na razie parytet podzielił kobiety. Także te, które w polityce już są.
W sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy wprowadzającej w Polsce 50-procentowy parytet płciowy na listach wyborczych. Propozycja została odesłana do komisji, jednak z przebiegu debaty wynika, że w zaproponowanej postaci nie ma szans na akceptację.
Sposób na nierówność
Obywatelski projekt ustawy parytetowej opracowały uczestniczki zeszłorocznego Kongresu Kobiet Polskich, które uznały, że największym problemem kobiet w naszym kraju jest m.in. zbyt mały udział w polityce. Postanowiły to zmienić przez parytet płci, czyli ustawowo narzucony 50-procentowy udział kobiet i mężczyzn w gremiach decyzyjnych. Pod przygotowaną ustawą podpisało się ponad 150 tys. osób. Projekt liczy zaledwie 4 artykuły, które mieszczą się na dwóch stronach. Jak czytamy we wstępie, wprowadzenie parytetów ma na celu realizację „zasady równości praw kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia, w tym życia politycznego”. Autorki projektu chcą uzyskać tę równość praw przez zmianę ordynacji wyborczych do Sejmu, Senatu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich. Wprowadzają do nich zasadę, że „liczba kobiet na liście nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn”. Parytet nie obejmie natomiast wyborów do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, bo tam obowiązuje ordynacja większościowa. Jeśli te regulacje wejdą w życie, na listach wyborczych znajdzie się taka sama liczba kobiet i mężczyzn, a w przypadku, gdy liczba jest nieparzysta, kobiet ma być więcej. Jednak to nie gwarantuje, że w takich pro-porcjach zostaną one wybrane, bowiem głosujący mogą skreślić dowolną osobę z listy, na przykład samych mężczyzn. Jeśli dany komitet wyborczy nie zachowa parytetu płci, jego lista nie zostanie zarejestrowana.
Parytet dzieli Sejm
Sejmowa debata nad projektem ujawniła podziały wewnątrzpartyjne. O ile Klub Lewicy oraz PSL poparły propozycję, o tyle ze strony PiS oraz PO padały sprzeczne opinie. Z sondy przeprowadzonej przez „Gościa” wynika, że w każdej z tych partii są zwolennicy i przeciwnicy tego rozwiązania. Co więcej, podziały te są wśród samych posłanek. W czasie debaty Agnieszka Kozłowska-Rajewicz z PO dowodziła, że problem braku kobiet w polityce wynika z sytuacji w partiach i to one są odpowiedzialne za ten stan. Jej zdaniem, parytet jest tylko jednym ze sposobów polityki równościowej, o wiele skuteczniejszym jest zagwarantowanie kobietom wysokich miejsc na listach wyborczych. Opowiedziała się za dalszymi pracami nad ustawą, ale z kwotą 30 proc., bo-wiem jej zdaniem kwota 50-procentowa jest w praktyce nierealna. Wskazała też na wątpliwości prawników, czy takie rozwiązanie jest zgodne z konstytucją.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński