Wieziono nas jak bydło, w najgorszych, jakie można sobie wyobrazić, warunkach. Była to najgorsza podróż w moim życiu.
Tak opisywał wywózkę z Kresów do Uzbekistanu w 1940 roku. Wincenty Opałka. Miał wtedy 4 lata. Swoje przeżycia spisał, gdy miał 16. Wraz ze wspomnieniami jego rówieśników można je przeczytać na wystawie wojennej w sanktuarium w Licheniu. Nosi tytuł: „Jakaż piękna musi być Polska”.
Lekcje w beczce śmiechu
Latem 1952 r. wychowawca klasy 3 a polskiego Gimnazjum Mikołaja Kopernika w Bottisham koło Cambridge namawia uczniów, by spisali wojenne wspomnienia. – Podeszliśmy do tego z wielkim entuzjazmem – wspomina po latach Krzysztof Miłoszewski, jeden z wychowanków 3 a. Większość gimnazjalistów pochodzi z Kresów. Na początku wojny zostali deportowani z rodzicami do Kazachstanu, Uzbekistanu, na Syberię. Po utworzeniu armii Andersa opuścili Związek Sowiecki. Tułali się przez Iran, Irak, Bliski Wschód, Indie, Afrykę, by w końcu dotrzeć do Wielkiej Brytanii. Jako kilkunastolatkowie poszli do męskiego gimnazjum. Szkołę z internatem założyli polscy emigranci.
Chłopcy uczyli się i mieszkali w wojskowych hangarach z falistej blachy, które przypominały przecięte na pół beczki. – Nazywaliśmy je beczkami śmiechu – wspomina Zdzisław Łucek, szkolny kolega Krzysztofa Miłoszewskiego. – Warunki były spartańskie – dodaje. – Ale mieliśmy dobrych nauczycieli, którzy wpoili nam patriotyzm – dopowiada K. Miłoszewski. Przypomina sobie, jak na każdym kroku słyszał, że „Polska jest najlepsza”. – Bo gdzie na świecie było pierwsze ministerstwo edukacji? W Polsce. A gdzie była pierwsza w Europie konstytucja? W Polsce – Miłoszewski jak dziś pamięta niektóre lekcje. Wychowawcy w Bottisham powtarzali uczniom, że mają zdobyć dobre zawody, bo inaczej będą w Anglii popychadłami. Polscy gimnazjaliści zdali maturę, poszli na angielskie uniwersytety, potem pozakładali rodziny, a niektórzy porozjeżdżali się po świecie. O szkolnej kronice zapomnieli.
Okulary Traugutta
– Pomyślałem, że to może być temat na wystawę – opowiada Wojciech Luchowski o wspomnieniach uczniów z Bottisham. Klasową kronikę odnalazł w zbiorach, które marianie sprowadzili do Lichenia z Fawley Court w Anglii. Położona nad Tamizą posiadłość przez pół wieku należała do zakonu. Była w niej biblioteka poloników. Nad zbiorami czuwał ks. Józef Jarzębowski, nauczyciel historii z prowadzonego przez marianów przed wojną gimnazjum na warszawskich Bielanach. Przez całe życie gromadził pamiątki związane z dziejami Polski. W czasie wojennej zawieruchy tułał się z nimi po świecie, by wreszcie znaleźć dla nich miejsce w Fawley Court. Trafiła tam też kronika z Bottisham.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stanisław Zasada, korespondent Gościa z Wielkopolski