Zakaz budowy minaretów nie jest sposobem na powstrzymanie „islamizacji Europy”.
W jednej chwili tradycyjnie neutralna Szwajcaria wywołała ożywioną dyskusję w całej Europie. Temat: muzułmanie i ich obecność w przestrzeni publicznej. A wszystko za sprawą referendum, w którym 58 proc. Szwajcarów opowiedziało się za zakazem budowania minaretów (wieżyczek stojących obok meczetów, z których muezini wzywają do modlitwy). W krajach europejskich, w których muzułmanie stanowią coraz liczniejszą mniejszość, natychmiast pojawiły się sondaże, które jednoznacznie pokazały, że obywatele Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Belgii zagłosowaliby podobnie. Mało tego, na przykład aż 46 proc. Francuzów deklaruje dodatkowo sprzeciw wobec budowy meczetów. Włoski dziennik „Il Giornale” wezwał do przeprowadzenia referendum także w Italii.
Kara za Kadafiego?
Referendum jest zwycięstwem szwajcarskiej prawicy, która sama chyba była zaskoczona sukcesem swojej kampanii, wspartej wymownymi plakatami z minaretami przypominającymi głowice rakiet na tle szwajcarskich barw narodowych. Być może na wynik głosowania, oprócz podkreślanego przez komentatorów lęku przed islamem, wpłynęły wydarzenia, pomijane trochę w interpretacji zdarzeń. W ubiegłym roku policja szwajcarska aresztowała w Genewie niejakiego Hannibala Kadafiego, syna libijskiego przywódcy.
Zarzut: znęcanie się nad służącymi w hotelu. Efekt był taki, że na wieść o tym tatuś Kadafi dostał szału i zamroził kontakty ze Szwajcarią. Dodatkowo władze w Trypolisie aresztowały w odwecie dwóch szwajcarskich biznesmenów. Problem w tym, że Szwajcaria jest niemal całkowicie uzależniona od libijskiej ropy. W rezultacie więc sprawa doprowadziła do spektakularnego upokorzenia szwajcarskich władz: prezydent przeprosił Kadafiego za aresztowanie jego syna. To na pewno też podgrzało nastroje w Szwajcarii. Referendum mogło być wyrazem niechęci do rządu za to, że traktuje muzułmanów ze zbyt wielką pobłażliwością.
Krzyż i półksiężyc
Niezależnie od politycznego kontekstu, decyzja Szwajcarów jest także przejawem szerszego problemu: lęku – uzasadnionego lub nie – przed islamem, utożsamianym najczęściej z terroryzmem. Jeszcze dla innych to walka o tożsamość przestrzeni publicznej, w której obok chrześcijańskich symboli coraz częściej pojawiają się półksiężyc i minarety. Pojawiły się głosy, że w końcu ktoś postawił tamę islamizacji Europy. Niektórzy chrześcijanie uznali widocznie, że tego typu decyzjami można zachować „chrześcijański charakter kontynentu”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina