W Kopenhadze właśnie rozpoczyna się międzynarodowa konferencja klimatyczna. Politycy nie czekają na rozstrzygnięcie naukowego sporu.
Kilkanaście dni temu, na jednym z warszawskich uniwersytetów odbyła się konferencja na temat zmian klimatu. Dwa dni, sesje równoległe, wielu prelegentów i… ani jednego wykładu naukowego. Był za to raport specjalistki od PR, która mówiła, jak do wpływu człowieka na klimat przekonywać, oraz wykład przedstawicielki ośrodka badania opinii społecznej. Na dyskusję, która powinna leżeć u podstaw, nikt nie miał czasu ani ochoty. Co więcej, nikt tego nawet nie ukrywał. Na jednym z wykładów plenarnych, przemawiający Tomasz Chruszczow, dyrektor w Departamencie Zmian Klimatu i Ochrony Atmosfery w Ministerstwie Środowiska, powiedział wprost, że dla niego nieistotne jest, kto ma rację: czy zwolennicy wpływu człowieka na zmiany klimatu, czy ci, którzy takiego wpływu nie widzą.
Wróg publiczny: CO2
Nie ma naukowych dowodów na to, że ziemski klimat ociepla się z powodu coraz większej ilości produkowanego przez człowieka CO2. Dwutlenek węgla jest tzw. gazem cieplarnianym i rzeczywiście jest go coraz więcej. Ale trzeba pamiętać o dwóch istotnych szczegółach. Pierwszy to ten, że dzięki efektowi cieplarnianemu na Ziemi mogło zaistnieć życie. Gdyby nie gazy cieplarniane pełna wody Niebieska Planeta byłaby Lodową Planetą. Bez życia, ze średnią temperaturą kilkadziesiąt stopni niższą niż dzisiaj. I drugi szczegół. Faktem jest, że człowiek w wyniku wielu procesów technologicznych (głównie produkcji energii) podnosi stężenie CO2 w atmosferze, ale jego wpływ na ocieplenie jest bardzo niewielki.
CO2 nie jest jedynym gazem cieplarnianym. Prawdę powiedziawszy nie jest nawet najważniejszym. Największy wpływ na podwyższanie temperatury atmosfery ma para wodna. Jej udział w tym zjawisku wynosi aż 95 proc. Udział dwutlenku węgla to nieco powyżej 3,5 proc. Przeważająca ilość CO2 w atmosferze znalazła się tam jednak w wyniku procesów jak najbardziej naturalnych. Udział w efekcie cieplarnianym dwutlenku węgla wprowadzonego do środowiska przez człowieka to 0,1 proc. Nawet gdyby ilość „ludzkiego” CO2 wzrosła dwukrotnie czy trzykrotnie, jego wpływ na całość efektu będzie dalej dużo poniżej 1 procenta.
Można oczywiście założyć, że ziemski system klimatyczny jest tak wrażliwy, że nawet bardzo niewielka zmiana stężenia jednego z gazów w atmosferze powoduje reakcję łańcuchową, która kończy się ociepleniem. To nie zostało jednak nigdy udowodnione. I jest wątpliwe w kontekście zmian naturalnych, które w historii Ziemi, nawet tej najnowszej, zdarzały się często. Jeden wybuch wulkanu wprowadza do atmosfery więcej CO2 niż produkuje człowiek. Dlaczego klimat miałby się zawahać z powodu CO2 produkowanego przez ludzi, a nie chwieje się z powodu czynników naturalnych?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek