Światopoglądowa wojna wydana chrześcijaństwu może zakończyć się laicyzacją państwa. Tak stało się we Francji na początku XX wieku. By do tego nie dopuścić, musimy wypracować nową strategię obecności Kościoła w sferze publicznej.
Wygasiliśmy już w niebie światła, których nikt nigdy nie zapali – chełpił się w roku wybuchu I wojny światowej francuski minister oświaty René Viviani. Socjalista, aktywny promotor i uczestnik antyklerykalnej kampanii, której celem było wyrugowanie chrześcijaństwa z życia społecznego i wysłanie go do lamusa historii, miał powody do samozadowolenia. W ciągu czterech dziesięcioleci, w imię rozdziału Kościoła od państwa, udało się środowiskom i partiom niechętnym chrześcijaństwu doprowadzić do laicyzacji szkolnictwa, wojska, „upaństwowić” działalność charytatywną, wyrugować z przestrzeni publicznej modlitwę i inne oznaki kultu, zamknąć 261 klasztorów, rozpędzić 30 tys. zakonników, skonfiskować majątek Kościoła szacowany na 421 mln franków.
A druga połowa XIX w. nie zapowiadała takiego rozwoju wypadków – właśnie wówczas nastąpił we Francji gwałtowany wzrost powołań kapłańskich i zakonnych, dynamicznie rozwijały się szkolnictwo katolickie i dzieła dobroczynne, na łamach prasy katolickiej inteligencja toczyła ważne dyskusje, dotyczące przede wszystkim sposobów odnalezienia się chrześcijan w świecie zafascynowanym ideami liberalizmu. Ówcześni katolicy – zarówno duchowni, jak i coraz bardziej aktywni świeccy – mieli wiele powodów do uzasadnionej dumy i zadowolenia – mimo potężnego ciosu zadanego przez rewolucję 1789 r. i nieustających ataków partii antyklerykalnych, Kościół miał mocną pozycję, był silny dzięki swym członkom duchownym i świeckim, był liczącą się i wpływową instytucją, inspirującą partie konserwatywne. A jednak...
Dziś historycy wytykają francuskim katolikom kilka podstawowych błędów. Ze strony biskupów zabrakło reakcji na najważniejsze problemy ówczesnej nauki, a co za tym idzie – podjęcia dyskusji ze środowiskami naukowymi. Zadowalano się starymi metodami apostolskimi, wypróbowanymi w poprzednich dziesięcioleciach. Zarówno duchowni, jak i świeccy nie dostrzegli, w jak wielkim stopniu Kościół traci poparcie mas i całe regiony ulegają dechrystianizacji, nastawiono się na „obsługę swoich”, nie szukając kontaktów z masami indyferentnymi, zignorowano potrzeby nowych klas społecznych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Alina Petrowa-Wasilewicz, dziennikarka KAI