Wyrok wydany w procesie wytoczonym ks. Markowi Gancarczykowi i Archidiecezji Katowickiej przez Alicję Tysiąc jest zamachem na wolność słowa, prawo do nazywania rzeczy po imieniu i do oceny rzeczywistości z perspektywy wartości wyższych niż doraźne korzyści. Co więcej, jest to zamach z absolutnie kuriozalnym uzasadnieniem.
Sugestia, że możemy mówić o aborcji jako o zabójstwie w sensie ogólnym, a jeśli odniesiemy się do Alicji Tysiąc nie możemy tego powiedzieć, jest niedorzeczna. Mam nadzieję, że ten wyrok nie wpłynie na dalszą dyskusję o aborcji w Polsce.
Wierzę, że my, Polacy – wierzący i niewierzący – wszyscy, dla których życie i wolność słowa mają jakieś znaczenie, bardzo wyraźnie pokażemy, że nie godzimy się na takie standardy. Nie godzimy się na zamykanie ust tym, którzy myślą szerzej i głębiej niż feministki. Nawet więcej! Ten wyrok dyskryminuje tych wszystkich, którzy widzieli kiedykolwiek dziecko za pomocą USG. Jeśli ktoś kiedykolwiek widział dziecko przez USG, wie, że postawa Kościoła nie wynika z dogmatyzmu.
Wierzę, że znajdziemy w sobie tyle siły jako naród Jana Pawła II, żeby się przeciwstawić. Jeśli nie znajdziemy tej siły, to pozostaje mi tylko zacytować i przypomnieć słowa Papieża Polaka, że naród, który godzi się, by zabijano jego dzieci, jest narodem bez przyszłości.
W uzasadnieniu wyroku pani sędzina cały czas powtarzała, że w artykułach „Gościa Niedzielnego” przejawiała się agresywna mowa nienawiści. Ten argument będzie teraz cały czas podnoszony, kiedy katolicy będą mówić, że poza prawem pani Alicji Tysiąc do wzroku istnieje prawo Julii Tysiąc do życia. Pojawia się tu absurdalna sytuacja. Feministki bronią jednej kobiety, a druga ich zupełnie nie obchodzi. Jest przecież dziewczynka, która mogła w ogóle się nie urodzić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Terlikowski, publicysta