Grupka internautów udowodniła coś niesamowitego: zwykły człowiek, który czuje niesmak, oglądając wulgarną reklamę, ma wpływ na jej usunięcie.
Chodzi o Stowarzyszenie Twoja Sprawa. Ledwie założyła je grupka znajomych z Warszawy i okolic, już w internecie zebrało się wokół nich 1100 osób. Ci ludzie, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba, piszą listy elektroniczne do firm. Zaznaczają w nich grzecznie, że ich zdaniem, reklama przekracza granicę dobrego smaku. W kulturalny sposób dołączają kilka argumentów.Myślisz, że to nieskuteczne i bez sensu? Jesteś w błędzie. Okazało się, że w części przypadków to wystarcza. Aktywność zwykłych ludzi, którzy po prostu robią coś razem, wywiera wrażenie nawet na wielkich korporacjach.
Masz wpływ
Kim są założyciele tego stowarzyszenia? Ania Olasik pracuje jako tłumacz języków angielskiego i francuskiego w firmie prawniczej. Zbyszek Korba to prawnik, a przy okazji naczelnik Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. Rafał Porzeziński jest dziennikarzem. Jest kilka młodych matek, które zawiesiły karierę zawodową i wychowują dzieci. – Jesteśmy w różnym wieku, ale większość z nas parę lat temu skończyła studia i ma teraz po 30, 35 lat – mówi Anna Olasik. – Niektórzy z nas jeszcze nie założyli rodzin, inni już mają dzieci, zazwyczaj małe – charakteryzuje swoich przyjaciół. Nie ze wszystkimi spotkała się twarzą w twarz, ale dobrze się znają dzięki internetowi. – Chcemy zmobilizować ludzi, wyrwać z poczucia, że na nic nie mają wpływu. Bo mają! – mówi Zbigniew Korba. – Sami pisaliście o zwykłych ludziach spod Rzeszowa, którzy założyli komitet Contra in Vitro, napisali projekt ustawy całkowicie zakazującej sztucznego zapłodnienia i zaczęli zbierać podpisy. I nagle okazało się, że z całej Polski napłynęło do nich aż 150 tys. podpisów. W Polsce są ogromne rzesze katolików, którzy nie mają pojęcia, że naprawdę mogą mieć wpływ na to, co dzieje się wokół nas – tłumaczy.
Reklama znika
Ludzie ze Stowarzyszenia Twoja Sprawa też mają na koncie pierwsze sukcesy. Pod koniec zeszłego roku, gdy stowarzyszenie było jeszcze w fazie rejestracji, na wiatach przystanków w Warszawie zawisły reklamy pisma CKM. Tego samego dnia twórcy stowarzyszenia uznali, że ta reklama jest wulgarna i przekracza gra-nice, które dotąd w polskiej reklamie nie były naruszane. Włączyli więc komputery i rozesłali do około dwustu znajomych maile z prośbą, żeby zareagowali. W następnych godzinach do zarządu transportu miejskiego oraz do zastępcy prezydenta Warszawy zaczęły napływać listy elektroniczne z bardzo grzecznie wyrażaną prośbą o interwencję. Listy nie były identyczne, bo każdy z piszących starał się użyć jakiegoś własnego argumentu. Ludzie pisali, że takie reklamy psują dzieci, że dewastują porządek społeczny i uwłaczają godności kobiet. – Kiedy do jakiejś instytucji przyjdą dwa albo pięć takich listów, to nikt się tym nie przejmie. Ale jeśli tych listów jest kilkadziesiąt, to już jest coś – mówi Anna Olasik. – Adresat czyta i myśli: skoro kilkudziesięciu ludziom chciało się usiąść i napisać indywidualny list, to za nimi stoją setki innych ludzi, którzy myślą podobnie – dodaje. Urzędnicy miejscy zainteresowali się sprawą. A kilka godzin później także szefowie prywatnej firmy, która była właścicielem wiat przystankowych, uznali racje protestujących. – Reklamy zostały wtedy w całej Warszawie zdjęte w jedną noc. Okazało się, że nie trzeba było żadnej wielkiej akcji. Wystarczyło wyrażenie opinii, po-parte rozsądnymi argumentami – mówi Rafał Porzeziński, rzecznik stowarzyszenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak