Zwłoki wielkiego jaszczura, długiego na 1,6 metra, znaleziono przy miejskiej plaży w Łapach nad Narwią. W Wiśle złowiono piranię, a w polskich lasach grasuje puma lub pantera. To nie kaczki dziennikarskie. To Polska właśnie.
Gdy przed dziesięciu laty podobne wiadomości podawała latem telewizja, wiadomo było, że to kit, żart, efekt sezonu ogórkowego. Dziś jednak naprawdę lawinowo przybywa w Polsce obcych gatunków.
Puma wśród dzików
Wojciech Plewka, łowczy wojewódzki z Opola, na własne oczy zobaczył wielkiego dzikiego kota w lesie pod wsią Grabówka niedaleko Kędzierzyna-Koźla. Zdarzyło się to przed dwoma miesiącami. Łowczy tropił obcego w naszych lasach drapieżnika, idąc po jego śladach. Długo nie widział tropionego zwierza. Aż w końcu przyparł go do wysokiej skarpy. Wtedy spomiędzy młodych drzew nagle wychynął wielki kot o jasnym umaszczeniu. – Moim zdaniem to jest młoda puma. Wyglądała na jakieś 40 kilo. Ma nie więcej niż półtora roku, bo jej podbrzusze jest pięknie podkasane. Starsze pumy miewają już na podbrzuszu zwis, widać to w zoo – mówi „Gościowi” Wojciech Plewka. – Widziałem pumę przez 10 sekund. Szła przez młodnik z lewej na prawo. Na moment zatrzymała się i zwróciła do mnie pyskiem – mówi łowczy.
Czy to rzeczywiście amerykańska puma, czy może raczej azjatycka śnieżna pantera, zwana irbisem? Stuprocentowej pewności nie będzie, dopóki myśliwi jej nie złapią albo nie zastrzelą. Ale będzie to trudne, bo ten dziki kot świetnie się w polskich lasach kryje. Zostawia za sobą tylko zagryzione sarny. – Najczęściej łapie zapewne warchlaki, młode dziki, bo to najłatwiejsze. Warchlaki kwiczą i są z daleka widoczne – mówi łowczy Plewka. – Ja pumę znalazłem przy linii kolejowej, którą jeżdżą pociągi intercity. Pod ich kołami giną ciągle dziki, sarny, jelenie. Myślę, że ta młoda puma nie gardzi też ich świeżym mięsem – mówi. Na Opolszczyźnie jednak już tego kota nie ma. Ostatnie sygnały, że ktoś go widział, były fałszywymi tropami.
Zwłoki zagryzionych w straszny sposób zwierząt okazywały się ofiarami watahy zdziczałych psów. Ktoś nagrał kamerą sylwetkę rudawego kota, który skradał się na granicy lasu. Myśliwi pojechali w to miejsce i po dwóch dniach zauważyli tam... zwykłego, domowego kota o rudej sierści. Poważne sygnały o wielkim kocie zaczęły za to napływać z województwa świętokrzyskiego. Czy jest groźny? Dla dorosłego raczej nie. W Stanach Zjednoczonych zdarzają się jednak ataki pum na dzieci. – Ta puma ucieka przed ludźmi – uspokaja Wojciech Plewka. – Radziłbym jednak nie chodzić do lasu z psami. Pies zaatakuje pumę instynktownie, a wtedy ona, broniąc się, może jakoś zagrozić także towarzyszącemu psu małemu człowiekowi – dodaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak