Dzieci w kościele mają prawo się nudzić. Jak im pomóc?

Siostra Zofia Przybył nie ma wątpliwości, że dzieci powinny być obecne w kościele od najmłodszych lat. Elżbietanka, która na co dzień pracuje z dziećmi i młodzieżą w Katowicach, w rozmowie z Joanną i Mirosławem Haładyjami wyjaśnia, co zrobić, aby pomóc małemu człowiekowi w odnalezieniu swojego miejsca podczas Eucharystii.

Joanna i Mirosław Haładyjowie: Kiedy zacząć chodzić z dzieckiem do kościoła?

Siostra Zofia Przybył: Jak najwcześniej. Dziecko przyzwyczaja się do dźwięków i nie jest dziś tajemnicą, że to, co słyszało nawet w łonie mamy, staje się mu bliższe. Wiele badań wskazuje na to, że po porodzie nie tylko rozpoznaje głos mamy i taty, ale również ma upodobanie w dźwiękach instrumentów, które słyszało, gdy mama nosiła je pod sercem. Mam koleżankę, która często uczestniczyła we mszy świętej, będąc w stanie błogosławionym. Gdy z małym Jasiem w wózku chodziła później do kościoła, ten uspokajał się, słysząc dźwięk organów. Na marginesie dodam, że pierwsze ruchy dziecka w swoim łonie poczuła właśnie na Eucharystii.
Dziecko nigdy nie jest za małe, by brać je ze sobą do kościoła. Uczy się przebywać w nim. Uczy się, że kościół to miejsce związane z życiem, a nie coś odosobnionego.

Jak tłumaczyć dziecku, co się dzieje wokół niego na mszy świętej?

Tak samo, jak tłumaczymy wszelkie wydarzenia, których dziecko jest uczestnikiem na co dzień. Nikt z nas nie lubi słuchać wykładu w egzotycznym języku bez tłumacza, a przecież Eucharystia to nie tylko słowa, ale mnóstwo znaków, które również wymagają zrozumienia.
Aby dziecko zaczęło razem z innymi włączać się w przeżywanie Eucharystii, z pewnością konieczne jest jej tłumaczenie nie tylko w trakcie samego wydarzenia (aby nie zakłócać liturgii innym i samemu też ją odpowiednio – na miarę możliwości – przeżywać).
Dobrym pomysłem jest pokazanie dziecku dokładniej samego kościoła. Poza liturgią, kiedy kościół jest otwarty, można wejść z dzieckiem i obejrzeć główne miejsca. Podejść, dotknąć… Dziecko może zapytać, jeśli coś jest niejasne.  
Warto odnieść liturgię do życia – wydarzeń i relacji w rodzinie. Można porównać ołtarz do rodzinnego stołu, całą Eucharystię do świętowania w szerokim gronie osób. Można pokazać dziecku tabernakulum, gdzie mieszka Jezus pod postacią Hostii, czerwoną lampkę, podejść bliżej prezbiterium. Taki spacer z pewnością sprawi, że dziecko będzie czuło się w kościele bardziej u siebie.

Czy msze organizowane z myślą o dzieciach to dobry pomysł?

Myślę, że tak, bo idąc z dzieckiem na Eucharystię, trzeba brać pod uwagę gotowość i stan naszej pociechy, ale również to, aby nie zakłócać przeżywania sakramentu innym uczestnikom.
Na mszy dla rodzin z małymi dziećmi żaden uczestnik nie może dziwić się temu, że czasem niektóre zasady zostaną złamane, by pomóc dzieciom nauczyć się przeżywać dobrze Eucharystię. Z drugiej strony trzeba tu uważać na zbytnie infantylizowanie mszy. Jeśli rodzicom zależy na tym, by nie tylko dzieci, ale i oni sami wzrastali w wierze po każdej wspólnie przeżytej Eucharystii, z pewnością będą szukać takiego kościoła, gdzie duszpasterze, będąc dla dzieci dostępnymi, nie zrobią z liturgii teatrzyku.

Czy miejsce dziecka na mszy jest w ławce? Często widzimy, że dzieci zdecydowanie bardziej wolą mieć wokół siebie przestrzeń, spacerować…

Dziecko, tak samo jak dorosły, jest uczestnikiem wydarzeń, które pozostawił nam Jezus Chrystus. Przez swój wiek nie jest wyłączone z liturgii. Myślę, że rodzice, siedzący w ławce, to bezpieczne otoczenie, które pomaga przetrwać dłużący się czas.  
Zachęcam, by nie pozwalać dziecku spacerować po całej świątyni, ponieważ łatwo w ten sposób wejść w nawyk, który trudno opanować. Tego, że trzeba teraz „cichutko posiedzieć” można uczyć się w autobusie, w przychodni, w kolejce. Nie będzie to jedynie kościelny wymóg, lecz jedna z sytuacji.

Co robić, gdy dziecko się nudzi?

Często widzę na mszy świętej rodziców, którzy starają się zrobić wszystko, aby ich dziecko było czymś zajęte, aby było cicho za wszelką cenę. Dziecko czasem się nudzi i przede wszystkim trzeba to przyjąć do wiadomości. Nudzi się nie tylko w kościele. Gdyby celem Eucharystii był brak nudy, można by się troszczyć o cokolwiek, byle tylko dziecku się podobało. Jednak celem Eucharystii jest spotkanie z Chrystusem.  
I my dorośli mamy tak, że nam się na mszy świętej nudzi. Nie wyciągamy wtedy smartfona, by na nim pograć. Wiemy, że wierność i wytrwałość przynoszą owoce. Dziecko nie od razu tak potrafi. Możemy pomóc mu się tego nauczyć. Złym pomysłem będą jednak zabawki czy przechadzki. Dobrym – z pewnością nasze zaangażowanie i przykład głębokiego przeżywania mszy świętej.  
Jeśli dziecko widzi, że dla rodziców coś jest ważne – będzie próbowało robić podobnie. Oczywiście do czasu, kiedy przestanie naśladować, a zacznie świadomie wybierać samo. Bardzo dużą pomocą jest nauka krótkich dialogów i śpiewów, które pojawiają się w czasie mszy świętej. Dobrze również zwrócić dziecku uwagę na te momenty, które mogą być dla niego ciekawe (zmiana postawy, powtarzanie refrenu psalmu, wrzucenie ofiary do koszyczka, dzwonki na przeistoczenie, znak pokoju). Jeśli dziecko wie, że nastąpią, będzie na nie czekać i łatwiej będzie mu zorientować się czy koniec już blisko. Mnie też dzieci o to pytają…

A co, jeśli z góry wiemy, że zachowanie naszej pociechy utrudnia udział w Eucharystii innym? Zostawiać je w domu?

Dzieci burzą plany dorosłych i czasami wydaje się, że rzeczywiście coś utrudniają. I pewnie tak jest, bo robią inaczej niż byśmy chcieli. Mogą zdarzyć się sytuacje, że trzeba wyjść z dzieckiem z kościoła i wrócić, gdy się uspokoi. Rodzice znają swoje dzieci na tyle, że zanim coś się zadzieje, wiedzą do jakiej eskalacji może dojść. Przewidujmy takie sytuacje, ale nawet jeżeli mamy pewność, że będzie ciężko, nie zniechęcajmy się do zabierania dzieci na liturgię.

Często widzi Siostra rodziny z małymi dziećmi na Eucharystii. Co, na koniec, chciałby Siostra im powiedzieć?

Kochani rodzice, widzę, jak bywa wam trudno i jak (czasem nieskutecznie) staracie się opanować sytuację. Widzę, że niekiedy się wstydzicie i nie wiecie, co zrobić. Rozumiem was. Widzę zachowania waszych dzieci. Widzę, jak walczą o uwagę i chcą do swoich zabawek, widzę waszą bezradność. Nic nie szkodzi. Przyjmijcie, że jest jak jest. Próbujcie zmian oraz z tygodnia na tydzień wyciągajcie wnioski. Cieszcie się swoimi wciąż nieidealnymi sukcesami wychowawczymi. Kościół jest dla was i dobrze, że przychodzicie do niego ze swoimi dziećmi. Przecież wszyscy Go tworzymy.

Wywiad ukazał się w portalu Siewca.pl

 

« 1 »

siewca.pl