To oni spopularyzowali pojęcie „polityka historyczna” i współtworzyli Muzeum Powstania Warszawskiego. „Teologia Polityczna” to nie tylko pismo, ale i środowisko.
Połowa lat dziewięćdziesiątych. W warszawskim mieszkaniu Marka Cichockiego zbiera się grupa młodych ludzi, by czytać klasyków filozofii. – Obroniliśmy się około 1989 roku, więc to był dla nas czas intelektualnego dojrzewania – wspomina Dariusz Karłowicz. – Nie mieliśmy intencji zmieniania świata. Próbowaliśmy tylko zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość. Po kilku latach stało się dla jasne, że nasi mistrzowie z lat 80. sami niewiele z niej rozumieją. Więc postanowiliśmy pójść z naszymi pytaniami do Platona, Arystotelesa, Cycerona, Jana Pawła…
Pismo z pasją
Nikt chyba nie spodziewał się, że z tej małej grupki osób wyrośnie jedna z najciekawszych formacji intelektualnych w Polsce. To właśnie środowisko „Teologii Politycznej” spopularyzowało w naszym kraju pojęcie „polityka historyczna”, to oni współtworzyli Muzeum Powstania Warszawskiego. Wspierają też zasłużony krakowski Ośrodek Myśli Politycznej i Centrum Myśli Jana Pawła II, współpracują ze Sceną Faktu TVP. Dziś wydawane przez nich pismo filozoficzne obchodzi pięć lat. Już wkrótce do sprzedaży trafi kolejny numer, którego tematem przewodnim jest: „Sekularyzacja – mit czy rzeczywistość?”. Hitem numeru ma być rozmowa z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem – o polskości, polityce, suwerenności, powstaniu warszawskim i metafizyce.
O swoim piśmie mówią z uśmiechem, że jest „tak trudne, jak to tylko możliwe”. Dlatego zaskoczeniem jest dla nich fakt, że portal „Teologii Politycznej” odwiedza codziennie 700 osób; że setki ludzi przychodzą na spotkania w całym kraju, a ich program „Trzeci punkt widzenia” w TVP Kultura, któremu eksperci od telewizji nie dawali żadnych szans, przyciąga 80-tysięczną publiczność. – Nie zakładaliśmy tego pisma z myślą o tworzeniu środowiska – twierdzi Karłowicz. – Chcieliśmy po prostu zrobić coś, co nam samym będzie się podobało.
Myślę, że jeśli ktoś ogląda się na to, co jest na fali, zawsze będzie w ogonie. Od lat obserwuję, jak przedsięwzięcia intelektualne o dużych tradycjach wpadają w pułapkę pozyskiwania czytelników za wszelką cenę. Strategia, by pisać krócej i prościej, sprawiła, że stały się pismami dla nikogo. Nie są przecież atrakcyjne dla czytelników prasy kolorowej, a dla intelektualistów przestały być ciekawe. My nasze pismo oparliśmy na tym, co jest naszą pasją. I okazało się, że to interesuje także wielu innych ludzi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski