Premier Francji z różańcem w ręku? A jednak. Robert Schuman każdy dzień zaczynał na klęczkach. Mija 45 lat od śmierci wizjonera zjednoczonej Europy. Kandydata na ołtarze.
Kiedy Robert Schuman wchodził do sali francuskiego parlamentu, komuniści witali go okrzykami: „pruska świnia!”. Ale żeby tylko komuniści. Przydomkiem „boche” (franc. szwab) przez długi czas obdarzał go inny mąż stanu, gen. Charles de Gaulle. Schuman mówił o pojednaniu francusko-niemieckim, kiedy wszystkim wydawało się, że przepaść między narodami po II wojnie światowej jest nie do pokonania. Gdy roztaczał wizję zjednoczonej Europy, w której mieszczą się także kraje zza żelaznej kurtyny, słuchacze pukali się w głowę. A dogmatycy laickiego państwa trzęśli się ze złości na twierdzenie Schumana, że to „chrześcijaństwo nauczyło nas naturalnej równości pomiędzy wszystkimi ludźmi”. Pierwszy przewodniczący Parlamentu Europejskiego pewnie nie dostałby dzisiaj posady w Komisji Europejskiej za pogląd, że „chrześcijańska moralność zawiera wszelkie zasady, według których człowiek powinien sobie organizować życie”. Cóż, żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie…
Człowiek stąd i stamtąd
Był człowiekiem pogranicza. Idealny materiał na proroka pojednania. Matka pochodziła z Luksemburga, ojciec był Francuzem, urodzonym we francuskiej Lotaryngii. Ta w roku 1871 została zajęta przez Prusy, więc rodzina Schumanów wcześnie doświadczyła niemieckiego oddechu na plecach. Schumanowie musieli przyjąć obywatelstwo niemieckie, a ich syn nie wyparł się go, nawet wtedy, gdy mógł już wybierać swoją tożsamość narodową. W sercu jednak pozostał Francuzem. I po zakończeniu I wojny światowej przyjął już obywatelstwo francuskie.
Robert był wychowywany w głęboko wierzącej rodzinie. Do jego ulubionych lektur należały dzieła św. Tomasza z Akwinu i św. Jana od Krzyża. Po stracie obojga rodziców zaczął myśleć o kapłaństwie. Jeden z jego przyjaciół dostrzegał w tym jednak bardziej chęć ucieczki w sytuacji głębokiej depresji niż rzeczywiste powołanie do stanu duchownego. Jak zanotował biograf Schumana, Jurgen Wahl, ów przyjaciel miał przekonywać przyszłego premiera, ministra spraw zagranicznych i architekta zjednoczonej Europy do poświęcenia się działalności społeczno-politycznej. „Religia, ojczyzna, prawo potrzebują cię jako człowieka odważnego. Bo w naszym społeczeństwie pilną koniecznością staje się apostolat świeckich. Nie potrafię wyobrazić sobie lepszego apostoła od ciebie... Pozostaniesz w stanie świeckim”, mówił przyjaciel do Schumana.
Studia prawnicze, zakończone doktoratem, a następnie egzaminem sędziowskim, odbył w Niemczech. Jako człowiek o szerokich horyzontach zgłębiał również ekonomię, filozofię i teologię. Okres studiów był początkiem społecznej aktywności Schumana, głównie w konfesyjnych organizacjach katolickich, zarówno naukowych, jak i dyskusyjnych oraz niosących pomoc ubogim. Charakterystyczne dla kształtowania się późniejszej wizji zjednoczonej Europy było hasło programowe katolickiej organizacji, do której należał Schuman: „Jedność w tym, co konieczne, wolność w sprawach wątpliwych, we wszystkim – miłość”. Nie ukrywał, że dla niego katolicyzm i nauka społeczna Kościoła są siłą postępu. Z tej pozycji krytykował zarówno skrajny indywidualizm kapitalizmu amerykańskiego, jak i utopię socjalistycznych tendencji w Europie, także zachodniej. Wierzył, że istnieje „trzecia droga” i że ona musi stanąć u podstaw rozwoju państw. Dla Francji widział ratunek w odejściu od centralizmu władzy i rozdmuchanej biurokracji. Podstawą życia społecznego była dla niego zasada solidarności – pomocy tym, którzy sami nie dają sobie rady, oraz pomocniczości – państwa, które nie wtrąca się tam, gdzie to nie jest konieczne. Mówił o szanowaniu ludzkiej wolności, ale wiązał to bezpośrednio z prawem Bożym. Nie krył się nigdy ze swoim chrześcijańskim spojrzeniem na rzeczywistość. Ale był w tym całkowicie wolny, szczery i prosty, bez cienia wyniosłości wobec ludzi, którzy nie podzielali jego poglądów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina