W Kolorado trwa kampania pod hasłem, wziętym z kinowego przeboju pt. „Horton słyszy Ktosia”.
Tytułowy słoń, który odkrył wszechświat Ktosiów, mieszczący się w kwiatowym pyłku, zaopiekował się tym maleńkim kosmosem, bo – jak stwierdził w puencie filmu: Człowiek to człowiek. Nieważne jak mały. Po angielsku brzmi to dosłownie: „Osoba to osoba. Nieważne jak mała”. I właśnie słowo „osoba” jest tu ważne, ponieważ inicjatywa z Kolorado polega na próbie wprowadzenia do konstytucji tego stanu definicji osoby jako każdej istoty ludzkiej od momentu zapłodnienia.
Gdyby do tego doszło, byłby to wstrząs dla amerykańskiego systemu prawnego. Jego częścią jest precedensowy wyrok Sądu Najwyższego z 1973 r. w sprawie Roe przeciw Wade. Orzeczenie to uznało istnienie konstytucyjnego prawa do aborcji. W efekcie – bez udziału Bin Ladena i Al-Kaidy – w majestacie prawa ginie co roku milion Amerykanów!
Ale – uwaga! – główny autor uzasadnienia sławetnego wyroku sędzia Harry Blackmun stwierdził w nim, że gdyby znalazła uznanie teza, że dziecko nienarodzone jest osobą, to sprawa prawa do aborcji upadłaby z powodu prawa płodu do życia, gwarantowanego szczególnie przez XIV Poprawkę do Konstytucji USA.
Jak łatwo się domyślić, twórcy kampanii w Kolorado chcą, by konstytucja ich stanu potwierdziła oczywistą nawet dla słonia Hortona prawdę, że „osoba to osoba, nieważne jak mała”. Dzięki temu nawet zwolennicy poglądów sędziego Blackmuna musieliby stwierdzić, że nienarodzonym obywatelom Kolorado należy się prawo do życia i do traktowania na równi z innymi osobami. Bo jeśli nie wolno dyskryminować obywateli np. ze względu na kolor skóry, to dlaczego dozwolona jest ich dyskryminacja ze względu na wzrost?!
Albo: dlaczego wolno dyskryminować kogoś ze względu na stopień rozwoju?
Dlatego społeczna organizacja, która prowadzi kampanię na rzecz prawnego uznania osobowości nienarodzonych, nazywa się: „Kolorado na rzecz Równych Praw” (www.coloradoforequalrights.com). Jej wolontariusze zebrali pod wnioskiem o konstytucyjne referendum ponad 130 tysięcy podpisów, czyli prawie dwa razy więcej, niż wynosi minimum, potrzebne do jego rozpisania. Większość spośród 1300 wolontariuszy, którzy zbierali podpisy, to katolicy. Jednak kampania prowadzona jest bez instytucjonalnego udziału Kościoła katolickiego, którego wierni stanowią około jednej czwartej obywateli Kolorado.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała