W tym roku zapłacimy z własnych kieszeni 220 mln zł na utrzymanie partii politycznych. Czy są to niezbędne koszty demokracji?
Przyszedł czas, żeby zlikwidować system finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Tak uważa m.in. Platforma Obywatelska. Proponuje, żeby każdy z nas mógł przeznaczać kolejny 1 proc. podatku na wybraną przez siebie partię. Tak jak obecnie możemy przekazać 1 proc. na jedną z wielu organizacji po-żytku publicznego. Autorem pomysłu jest właściwie Marek Jurek, b. marszałek Sejmu, ale dzisiaj, w trochę zmienionej formie, promuje go partia rządząca.
Centralne utrzymanie
Partie polityczne w Polsce nie mają się najgorzej. Pod warunkiem, że w wyborach parlamentarnych otrzymają przynajmniej 3 proc. głosów (6 proc. w przypadku koalicji wyborczej kilku partii). Wtedy otrzymują z budżetu państwa dotacje, które pokrywają udokumentowane koszty kampanii wyborczej. A przez czas trwania kadencji nowego parlamentu otrzymują co kwartał subwencje, uzależnione od wyniku wyborczego. Utrzymanie partii politycznych obecnej kadencji, czyli PO, PiS, PiD i PSL, będzie nas kosztowało co roku ok. 107 mln zł z tytułu subwencji dla partii. Dodatkowo jednorazowe dotacje za kosz-ty kampanii wyborczej wyniosą w sumie ok. 112 mln zł.
Środki z budżetu państwa stanowią przygniatającą większość przychodów partii. Prawo dopuszcza ponadto finansowanie ich ze składek członkowskich, darowizn, spadków, odsetek ze środków na rachunkach bankowych lub sprzedaży nieruchomości (partia nie może jednak prowadzić działalności gospodarczej ani wynajmować nieruchomości w celach komercyjnych). Jednak te pozapaństwowe źródła utrzymania stanowią niewielki procent partyjnego budżetu. Na przykład w 2006 roku PO dysponowała 46,5 mln zł. Z tego zaledwie 2437 zł (sic!) pochodziło ze składek, 1,5 mln z darowizn, 202 zł z odsetek w banku. Natomiast subwencja roczna dla PO wynosiła prawie 17 mln zł, a dotacja za kampanię wyborczą – ponad 27 mln zł (więcej szczegółów w Monitorze Polskim nr 51).
Sam decyduj
PO, choć sama jest głównym beneficjentem obecnego systemu, chce go zmienić. – Obecnie nie mamy wpływu, na kogo idą nasze pieniądze, i to jest moralnie dwuznaczna sytuacja – mówi „Gościowi” Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu (PO). Jeszcze dalej idzie koleżanka partyjna marszałka, Danuta Jazłowiecka. – Nasz projekt to forma przejściowa, docelowo chcemy doprowadzić do całkowitego zniesienia finansowania z budżetu i podatków – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina