„Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoli” – napisała dziennikarka TVN, która stamtąd właśnie odeszła.
Ujęły mnie słowa byłej dziennikarki TVN Anny Wendzikowskiej, która w social mediach napisała kilka dni temu: „Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie nie zatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiej pracy… Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoli”. Słowa te padły w kontekście mobbingu, o który oskarżyła tę stację telewizyjną, dumnie określającą się jako „wolne media” (zresztą nie ona jedna, podobne zarzuty formułowali inni dziennikarze, którzy stamtąd ostatnio odeszli). Jak wyznała A. Wendzikowska, krzyki i przekleństwa stanowiły codzienność, była poniżana, gnębiona. Jeśli jej materiał nie był gotowy 48 godzin przed emisją, to spadał i nie dostawała za niego wynagrodzenia. Takich sytuacji było wiele. Codziennie drżała o pracę. W obawie o jej utratę ryzykowała zdrowie nawet w czasie zaawansowanej ciąży. Do pracy wróciła sześć dni po porodzie. Gdy dziecko miało dwa tygodnie, zostawiła je z nianią na noc, by polecieć do Filadelfii. „Potrzebowałam tej pracy. Bo byłam sama i miałam dwójkę dzieci na utrzymaniu… Trwałam w tym, bo myślałam, że nie mam wyjścia…”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Milena Kindziuk