W wielu miastach Iranu trwają protesty, które wybuchły w zeszłym tygodniu po śmierci młodej kobiety zatrzymanej przez policję moralności. Z rąk służb bezpieczeństwa, brutalnie tłumiących te wystąpienia, zginęło już co najmniej 76 osób - informuje organizacja pozarządowa Iran Human Rights (IHR).
Wśród zabitych jest co najmniej sześć kobiet i czworo dzieci, bilans jest wciąż niepełny - przekazała działająca na emigracji IHR. Dodano, że rodziny ofiar są zmuszane do rezygnacji z publicznych pogrzebów, a ciała są chowane w nocy.
Służby bezpieczeństwa tłumiące pokojowe demonstracje używają ostrej amunicji, a zatrzymywani są maltretowani i torturowani, by wymusić na nich fałszywe zeznania - podała IHR.
Podczas protestów zginęło 41 osób, w tym funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, aresztowano ponad 1200 osób - podały irańskie władze.
Protesters across the globe have marched in solidarity with Iran as civil unrest continues following the death of a 22-year-old woman in police custody.
— 9News Australia (@9NewsAUS) 24 września 2022
Clashes between security forces and protesters have killed at least nine people. #9News
Read More: https://t.co/rAtrqpODeB pic.twitter.com/cezkaI8wje
We wtorek demonstracje odbywały się w dziesiątkach miast, w tym w stołecznym Teheranie i ponadmilionowych Karadżu, Tabrizie i Kom - relacjonuje agencja Reutera. W wielu miejscach protesty były kontynuowane po zapadnięciu zmroku. Jedno z publikowanych w internecie nagrań pokazuje demonstrantów podpalających biura rządowe w położonym na południu kraju mieście Czachbahar.
"Kobiety, życie, wolność", "Zabiję tych, którzy zabili moją siostrę", "Śmierć dyktatorowi" (hasło odnosi się do najwyższego przywódcy duchowo-politycznego Iranu ajatollaha Alego Chameneia) - to niektóre ze skandowanych przez manifestantów haseł, słyszanych na nagraniach w mediach społecznościowych.
Krążące w sieci filmy pokazują, że biorące udział w demonstracjach kobiety ściągają nakrycia głowy i manifestacyjnie palą je w ogniskach, a także publicznie obcinają włosy.
22-letnia Mahsa Amini została zatrzymana 13 września przez irańską policję moralności pod zarzutem łamania obowiązującego w Iranie prawa nakazującego kobietom zakrywanie włosów. Po zatrzymaniu młoda kobieta w niejasnych okolicznościach zapadła w śpiączkę i zmarła 16 września w szpitalu.
Tego samego dnia, krótko po potwierdzeniu zgonu kobiety, przed szpitalem wybuchły protesty. Według władz przyczyną śmierci była nagła niewydolność serca, rodzina twierdzi, że kobieta była bita przez funkcjonariuszy.
Śmierć Amini doprowadziła do wybuchu największych manifestacji od czasów krwawo stłumionych protestów z listopada 2019 r. W najbardziej gwałtownych zamieszkach i starciach z siłami bezpieczeństwa od czasu rewolucji islamskiej w 1979 roku zginęło wówczas co najmniej kilkaset osób.
Na ponad 20 uniwersytetach studenci i wykładowcy ogłosili strajk. Państwowe media poinformowały również o aresztowaniu otwarcie krytykującej władze działaczki na rzecz praw kobiet Faeze Haszemi Rafsandżani, córki byłego prezydenta Iranu i jednego z przywódców rewolucji islamskiej Akbara Haszemiego Rafsandżaniego. Kobietę zatrzymano za "podżeganie do zamieszek w Teheranie".
Według serwisu NetBlocks w kilku prowincjach Iranu władze ograniczyły dostęp do internetu.
Do sądzenia biorących udział w "zamieszkach" powołano doraźne sądy - przekazały państwowe media, które określają demonstrantów jako "hipokrytów, buntowników, bandytów i wichrzycieli".
Śmierć Amini i brutalna reakcja na demonstracje spotkała się z krytyką wielu państw zachodnich. Władze Iranu oskarżają USA i niektóre państwa europejskie o wykorzystywanie zamieszek do destabilizacji kraju.