Rosja Putina to nie jest partner, z którym można handlować bez ofiar.
Dużo mamy rocznic, które powinny przypominać tragiczne wydarzenia z naszej historii, przywołujące długie listy ofiar. Coraz mniej mamy jednak cierpliwości i ochoty, by o nich pamiętać. Ku uldze tych, którzy powtarzają wciąż stare hasło wyborcze SLD: „Wybierzmy przyszłość!”. 22 września, kiedy ten numer „Gościa” powinien trafić do sprzedaży, mija rocznica „defilady zwycięzców” z 1939 roku. W Brześciu nad Bugiem spotkały się zagony pancerne wojsk niemieckich pod wodzą Heinza Guderiana oraz ich towarzyszy broni z Armii Czerwonej pod komendą Siemiona Kriwoszeina. Zachowało się nagranie z tej wspólnej defilady militarnego braterstwa czerwonej Moskwy i brunatnego Berlina. Braterstwa na trupie zmiażdżonej przez dwa totalitarne mocarstwa Polski. Trzeba koniecznie ten moment przypominać. Bo właśnie na zapomnieniu, zamazywaniu tego, co on wyraża, buduje współczesną politykę agresji Władimir Putin. I na zapomnieniu najbardziej ponurego znaczenia tej strategicznej współpracy konstruowali swoją politykę partnerstwa z Rosją Putina politycy niemieccy. Nie, nie myśleli o czołgach, tylko o interesach gazowych, które z Berlina i Moskwy miały uczynić zwycięzców, a z obszarów położonych pomiędzy (takich jak Polska) – podporządkowany tym interesom Zwischenland: miejsce niekończącej się gospodarczej defilady Wielkich Partnerów. Trzeba przypominać, że Moskwa/Związek Sowiecki, a teraz Rosja Putina to nie jest partner, z którym można handlować bez ofiar − w ludziach, a czasem w całych państwach i narodach… Dlatego musimy o tych ofiarach przypominać. Tak, byśmy sami nie zapomnieli, ale również tak, by zauważyli to inni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Nowak