Aresztowany biskup, internowani kapłani, wydalony nuncjusz apostolski i misjonarki miłości oraz zlikwidowane katolickie media. Kościół w Nikaragui przeżywa falę bezprecedensowych prześladowań. Odpowiada na nie postem i modlitwą.
W Nikaragui panuje ustrój socjalistyczny, który w latach 80. XX w. został narzucony przez sandinistowską rewolucję. Obecna trudna sytuacja społeczno-gospodarcza to konsekwencja socjalistycznych porządków, szerzącej się korupcji i przekazywania sobie od lat władzy przez prezydenta Daniela Ortegę i jego najbliższą rodzinę, w tym żonę, która pełni urząd wiceprezydenta. Wszelkie społeczne niepokoje są krwawo tłumione, opozycjoniści wtrącani do więzień, a stojący po stronie ubogich Kościół oskarżany o próbę obalenia władzy. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego kontekstu, by zrozumieć trwającą od kilku miesięcy eskalację przemocy wobec Kościoła, choć tak naprawdę korzeni aktualnej sytuacji należy szukać w wydarzeniach z kwietnia 2018 roku. Przez Nikaraguę przetoczyła się wówczas fala protestów społecznych, wywołanych biedą, w których z rąk policji zginęło ponad 40 osób, a tysiące trafiły do więzień. Władze zwróciły się wówczas do Banku Światowego z prośbą o pomoc. Ten uzależnił wsparcie od reform społeczno-gospodarczych. Rząd zapowiedział więc reformy socjalne, sprowadzające się do cięć ubezpieczeń oraz obniżenia rent i emerytur najbiedniejszym, a to właśnie oni stanowią dużą grupę nikaraguańskiego społeczeństwa. Wtedy ludzie wyszli na ulice.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska