To ostatnia wycieczka pod szyldem „Road to hell”. Diabeł jest piekielnie nudny i nie jest wart takiego zamieszania, jakie obserwujemy w mediach.
27.08.2022 09:08 GOSC.PL
Wbrew coraz częściej spotykanej narracji prowadzony przez Ducha Świętego Kościół, który ośmiela się wynieść niektóre osoby na ołtarze (przez beatyfikacje, kanonizacje) NIGDY O NIKIM nie orzekł: „potępiony” i nie „skazał” nikogo na piekło. Może to niektórych rozczarować, ale nie orzekł tego ani o Judaszu, ani o Neronie, ani współczesnych dyktatorach.
To raz.
Nie wiem, ile osób znajdzie się w piekle, wiem, że Syn Boży zrobił wszystko, byśmy się w nim nie znaleźli. Otworzył nam Niebo. Co więcej: jak zapowiedział, przygotowuje nam w nim miejsce.
To dwa.
Piekło jest rozbrojone. Wystarczy zerknąć na to, jak w Ewangelii Jezus traktował demony. Uciszał je jednym krótkim „Milcz!”, czyli dosłownie „zakładaj kaganiec”. W tej walce duchowej nie ma żadnej równowagi sił, a chrześcijaństwo nie jest planem ewakuacji i wychodzenia tylnymi drzwiami. Mój Pan „przyszedł po to, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 J 3, 8) i Jego misja zakończyła się powodzeniem. „Po rozbrojeniu Zwierzchności i Władz, jawnie wystawił je na widowisko, powiódłszy je dzięki Niemu w triumfie” ‒ czytamy w liście do Kolosan.
Demon jest na przegranej pozycji. Jego dni są policzone. Jest świadom, że mało ma czasu (Ap 12, 12). Kiedyś jadąc do pracy zauważyłem świetną naszywkę na plecaku chłopaka, który wszedł do tramwaju: „Następnym razem, gdy diabeł wspomni twoją przeszłość, przypomnij mu o jego przyszłości”.
To trzy.
Nie chcę, by argument „większość ludzi pójdzie do piekła”, ani jakikolwiek inny „z piekła rodem” był jakimkolwiek bodźcem w mojej relacji z Jezusem! Nie chcę przylgnąć do Niego ze względu na lęk przed potępieniem. To nie jest „styl Królestwa”! Bóg nie posługuje się lękiem, by przyciągnąć do Swego serca. Dlaczego? Bo jak pisze Jan: „jest miłością” a „doskonała miłość usuwa lęk”.
Lęk nie jest językiem Boga. Co więcej: jest najgorszym doradcą w możliwych. „Lubię powiedzenie: «Kto boi się diabła, nie boi się Boga; kto boi się Boga, nie boi się diabła» – opowiadał mi ks. prof. Mariusz Rosik.
„Nic mnie nie obchodzą te wszystkie diabły w piekle. To one będą drżały przede mną! Często krzyczymy: «Och szatan! Szatan» zamiast wymawiać «Boże, Boże!» i przerażać tym diabła. Jestem pewna, że bardziej boję się tych, którzy boją się szatana niż szatana samego”. Tyle Teresa z Avila. Naprawdę była wielka.
„Widzę u ludzi niezdrową fascynację kusicielem, spirytualizowanie rzeczywistości – opowiadał mi kilka dni temu jezuita o. Paweł Sawiak (cala rozmowa w kolejnym „Gościu”) - Przekręcając powiedzenie Ignacego: ci ludzie szukają we wszystkim diabła. Nie można o nim zapominać, ale nie można też go przeceniać! Jeśli miałby władzę sterowania naszymi wyborami, oznaczałoby to, że moc Pana Jezusa, zbawienia, które wysłużył nam na krzyżu, moc naszego chrztu nie mają większego znaczenia”.
To cztery.
„Nie widzi pan skali rozwodów? Myśli pan, że Jezus może zbawić takich ludzi?” – po ostatnich internetowych dyskusjach pisali do mnie szczerze zatroskani ludzie. Problem w tym, że... On już to zrobił! Przyszedł do tych, którzy się „źle mają”, którzy „potrzebują lekarza”, a Niebo nie jest nagrodą za dobre sprawowanie. Znam pułapkę myślenia wedle fałszywej doktryny „raz zbawiony, na zawsze zbawiony”, od lat piszę o uświęconym życiu i współpracy z łaską, ale punktem wyjścia jest to, że (czy się nam ta kolejność podoba, czy nie): „Jego słońce świeci nad złymi i dobrymi” i nie ma w tym zdaniu naszego słynnego „jeśli”. On wykupił nas „gdyśmy byli jeszcze grzesznikami”, a zbawienie, jak celnie zauważa jezuita o. Wojciech Ziółek, „przytrafiło się nam jak ślepej kurze ziarno”.
Oczywiście, stając przez Nim i doświadczając Jego miłości mogę odpowiedzieć „Nie chcę!”. Mogę odrzucić Jego miłosierdzie i wybrać piekło. To tajemnica. Jezus szanujący do absurdu mą wolność zrobił wszystko, by moja odpowiedź była inna (parafrazując: dałem Mu nieskończenie wiele dowodów, by przestał mnie kochać, ale żaden z nich Go nie przekonał), ale ostatecznie daje mi możliwość wyboru.
To pięć.
Nieprzypadkowo demony na średniowiecznych miniaturach przedstawiane były jako małpy. Niezdolne do kreacji, działają na zasadzie Ctrl+C, Ctrl+V i jedynie odwracają akcenty.
To sześć.
A po siódme: Gdybym nie znał Jezusa i sugerował się serwowanymi przez popkulturę obrazami piekła i nieba, zostałbym zdeklarowanym satanistą. Ogień, ruch, energia – to obraz towarzyszący „piekielnie ostrym chipsom” czy „diabelsko dobrej zupie”. Niebo w mediach jest nijakie. Ziewające aniołki (z obowiązkowym cellulitem) wylegują się na chmurkach. Nawet mający dobre intencje reżyserzy „Anioła w Krakowie” przedstawili raj jako białą, pustą przestrzeń. Nuda, proszę pana, nic się nie dzieje. Aż się ma ochotę wyjść z kina...
A przecież wystarczy przeczytać pierwsze zdania Księgi Ezechiela czy proroctwo Daniela: „Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego” (Dn 7,9-10). To czytanie przywraca właściwe proporcje. Niebo jest pełne ruchu, dynamiki, rozwoju. Tomasz Budzyński śpiewa w jednej z piosenek Armii: „Nie przestawaj tu za długo/ Piekło zawsze wieje nudą”.
Marcin Jakimowicz