Proboszcz zabronił organistce śpiewania pieśni: „Puste ręce przynoszę przed Twój w niebie tron”. „Przecież tyle mamy Panu Bogu do zaoferowania!” – wyjaśniał.
25.08.2022 08:10 GOSC.PL
Byłem, widziałem. W jednej z parafii na wschodzie naszego pięknego kraju proboszcz przywołał siostrę zakonną, organistkę i stanowczo zabronił jej śpiewania pieśni: „Puste ręce przynoszę przed Twój w niebie tron, manną z nieba nakarm duszę mą”. „Przecież nie przychodzimy do Niego z pustymi dłońmi! Tyle mamy Mu do zaoferowania” – przekonywał.
W „Dzienniczku” przeczytamy o tym, jak Jezus przekomarzał się z Faustyną, starając się przekonać ją, że nie oddała Mu wszystkiego. „Jest jedna rzecz, która stanowi twoją własność, a którą zachowałaś dla siebie” – podpowiadał. I choć mistyczka zarzekała się, że oddala absolutnie wszystko („przez śluby oddałam Ci się cała, już nic nie mam co bym Ci ofiarować mogła”) Syn Boży podsumował: „Córko Moja, nie ofiarowałaś Mi tego, co jest istotnie twoim. Oddaj Mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością”.
Naszą wyłączną własnością jest nędza.
Uroczyście obiecuję, że ostatni raz w tym miesiącu (jakoś wytrzymam) cytuję „Hewel” o. Krzysztofa Pałysa: „Jeśli zrobiłem coś dobrego, pozwól mi o tym zapomnieć. A kiedy ktoś coś dobrego zrobił dla mnie, niech o tym pamiętam zawsze. (…) Pewien chrześcijanin otrzymał łaskę zjednoczenia się z Bogiem. Wiadomość wywołała poruszenie, część osób chciała go zobaczyć. «I jak się czujesz?» - zapytano. «Tak nędznie, jak nigdy dotąd». (…) Aby serce słodko zabolało, musi zderzyć się ze świadomością własnej grzeszności. (…) Pycha to szukanie pełni w sobie. Nasza kultura rozumie człowieka jako kogoś, kto wciąż gromadzi i narasta. Jezus natomiast mówi o innej konstrukcji ludzkiego «ja». Ma on polegać na umniejszaniu”.
„No dobrze! Ale mam jeszcze to!” – Jan Kowalski zza pazuchy wyciągnie gruby tom w twardej okładce, na której złotą czcionką wykaligrafowano „Dobre uczynki”. Gromadził. Doskonale pamięta swe pierwsze czynione po roratach zapiski: „Pomogłem mamusi”, „Dostałem piątkę” (dorastał w czasach przedszóstkowych), „Podlałem kwiatki”. Ciężko mu (Kowalski to ja!) przyjąć do wiadomości, że dobre uczynki, podobnie jak roboczogodziny modlitw nie są walutą, którą jest w stanie zaimponować Najwyższemu, by Ten choć na chwilę łaskawie zwrócił na niego uwagę. „Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili” (Ef 2, 10). Oddajemy jedynie to, co dostaliśmy.
Uczynki są dobre. Ale nie one będą paszportem otwierającym nam bramy Nieba („Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił” – czytamy w liście do Efezjan (Ef 2,8). Rozpięty między ziemią a niebem Skazaniec zawołał z wysokości krzyża: „τετελεσται”, czyli dosłownie „zapłacono”. Bóg ze swej strony zrobił wszystko, bym znalazł się w Niebie. Dobre uczynki są odpowiedzią na Jego miłość, owocem życia w Bogu. Widzę, jaki jest dobry i chcę być jak On.
Cóż masz, czego byś nie otrzymał?
Bardzo lubię zwrot „oddawać chwałę’. To ciekawe: „Oddaję pieniądze”, „Oddaję książkę” brzmi do bólu konkretnie, ale „oddawanie chwały” ląduje w szufladce „Aforyzmy i pobożne metafory”. A przecież oddajemy Mu jedynie to, co skradliśmy, co bezpodstawnie przywłaszczyliśmy mówiąc: „Moje!”.
Marcin Jakimowicz