Europa. To chrześcijaństwo zbudowało Europę. Polityka wielokulturowości nie zdała egzaminu. Tożsamość narodowa jest lekarstwem na ekstremizm mniejszości... Fragmenty wystąpienia prawicowych radykałów? Nie, cytaty czołowych polityków europejskich z ostatnich tygodni. Prawdziwe herezje dla ideologów po-prawności politycznej.
Coś w Europie drgnęło. A dokładnie – drgnęło w europejskich elitach, bo lud już dawno zauważył, że inżynieria społeczna, polegająca na podcinaniu korzeni i fałszywie rozumianej tolerancji wobec mniejszości, prowadzi do katastrofy kulturowej. Jako pierwsza na „herezję” odważyła się jeszcze w ubiegłym roku Angela Merkel. Słowa kanclerz Niemiec o tym, że polityka wielokulturowości nie zdała egzaminu, wywołały prawdziwe trzęsienie politycznie poprawnej ziemi. Kolejnym „heretykiem” okazał się niedawno premier Wielkiej Brytanii. David Cameron podczas Monachijskiej Konferencji o Bezpieczeństwie przyznał, że polityka „państwowej wielokulturowości nie przyniosła oczekiwanych rezultatów”. Jego zdaniem, Brytyjczycy powinni bardziej zdecydowanie bronić zachodnich wartości liberalnych. Powiedział wprost, że jego rząd weźmie pod lupę organizacje muzułmańskie, korzystające z publicznych pieniędzy, ale niewiele robiące, jego zdaniem, dla zwalczania ekstremizmu islamskiego. „Musimy ograniczyć pasywną tolerancję ostatnich lat na rzecz aktywniejszego, prężnego liberalizmu”– mówił Cameron.
W podobnym tonie wypowiedział się Nicolas Sarkozy. Prezydent Francji w wywiadzie telewizyjnym uznał za oczywistą porażkę multikulturalizm. „Trzeba akceptować każdego w jego odmienności, ale nie jest projektem Francji, by każda wspólnota żyła w odosobnieniu” – powiedział Sarkozy.
Konsekwencje wypowiedzi całej trójki przywódców mogą być różne. Zdrowy rozsądek nakazywał powiedzieć to już dawno temu, zamiast czekać, aż nie mające zamiaru asymilować się ze społeczeństwem pewne grupy imigrantów stworzą swego rodzaju państwo w państwie. Pytanie, czy nie jest za późno jedną inżynierię społeczną zastępować drugą.
Pytanie też, czy asymilacja ma oznaczać, jak chce Sarkozy, na przykład zakaz odmawiania przez muzułmanów publicznych modłów. Niestety, zdroworozsądkowe (nareszcie) podejście Merkel czy Camerona do kwestii imigrantów może zostać wykorzystane również przez ideologów czystości rasowo-kulturowej, którzy zrozumieją te słowa jako zachętę do czyszczenia Europy z „obcych elementów”. Zdrowy rozsądek wymaga zarówno odejścia od dotychczasowej fałszywej tolerancji, niewymagającej od przybyszów akceptacji dla europejskich wartości, jak i powstrzymania się przed nienawiścią wobec imigrantów.
Tak naprawdę jednak największym „heretykiem” okazał się niedawno francuski minister ds. europejskich. Laurent Wauquiez w wyjątkowo mocnych słowach skrytykował europejskie elity za fałszowanie tożsamości kontynentu. Mówił o tym w kontekście kalendarza, wydanego przez Komisję Europejską, w którym wymieniono święta wszystkich religii, tylko nie chrześcijańskie. „Ten wybrakowany kalendarz stanowi tylko widoczną część głębszego zła, które polega na tym, że Europa nie przyznaje się do swojej tożsamości i woli ją rozwadniać w uniwersalizmie”, napisał Wauquiez w „Le Figaro”.
„Miejmy odwagę to przyznać: ten nakaz milczenia o wartościach europejskich zaciążył mocno na klęsce konstytucji (europejskiej) w 2005 roku. Brak uznania chrześcijańskich korzeni zaszokował także ludzi dalekich od kręgów katolickich”, uważa francuski minister. I dodaje: „Wyparta tożsamość mści się, otwiera drzwi do ekstremizmu. Także dlatego, że z obawy przed zranieniem takiej czy innej wrażliwości ryzykujemy, że pozbawimy Europę jej substancji i stracimy z oczu jej wspólny oryginalny projekt”. I na koniec największa herezja francuskiego polityka: „Najwyższy czas, byśmy przy-znali się do Europy dzwonnic”. Cała nadzieja w heretykach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - jd