Paryż, Waszyngton. Około 40 tysięcy Francuzów, czyli dwa razy więcej niż przed rokiem, wzięło udział 23 stycznia w siódmym Narodowym Marszu dla Życia.
Uczestnicy paryskiego marszu domagali się uznania, że człowiekowi przysługują prawa ludzkie od chwili poczęcia, oraz autentycznej polityki służącej życiu i rodzinie, m.in. rozwijania ośrodków pomagających ciężarnym kobietom w trudnej sytuacji życiowej.
Obecnie we Francji dokonuje się ok. 200 tys. aborcji, a rodzi się ok. 800 tys. dzieci, czyli niemal co piąte dziecko jest zabijane w łonie matki. Marsz odbywający się w 36. rocznicę legalizacji aborcji w tym kraju miał charakter ponadwyznaniowy i apolityczny. Zorganizowało go 15 stowarzyszeń. Wśród uczestników znaleźli się katolicy, protestanci i parlamentarzyści należący do różnych partii. Maszerowało 25 francuskich biskupów, m.in. arcybiskup Lyonu, kard. Philippe Barbarin.
Dziesiątki tysięcy obrońców życia demonstrowało także w Waszyngtonie. Tamtejszemu Marszowi dla Życia od wielu lat towarzyszą trzydniowe obchody poświęcone obronie nienarodzonych. Pochód w stronę Kapitolu zwykle poprzedzają modlitewne czuwanie i dyżury księży w konfesjonałach.
Z danych Instytutu Gallupa wynika, że w USA przybywa przeciwników aborcji. W 2010 r. za zwolenników „prawa do wyboru” uważało się 45 proc. obywateli, a za obrońców życia – 47 proc., podczas gdy jeszcze 2 lata wcześniej – w 2008 r. – odpowiednio 50 i 44 proc. Mimo to prezydent Barack Obama poparł postulaty zwolenników aborcji i zapowiedział, że nadal będzie wspierał inicjatywy „zapobiegające niechcianym ciążom”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - szb