Rozumiem, że można mieć różne słabości, dziś chętnie nazywane pasjami, tylko dlaczego robi się z nich cnoty w życiu zakonnym?
Czasami złośliwcy mawiają, że kapłani mają brewiarzową twarz, co oznacza, że księdza można rozpoznać nawet bez koloratki. Ich zdaniem świadczy to o tym, że duchowny jest oderwany od życia, odrealniony, że po prostu nie jest normalny, a przecież wiadomo, że dla świata nie ma większej cnoty niż bycie normalnym. Niektórzy kapłani dają się zwieść tej retoryce i rzucają się w szaloną pogoń za normalnością.
Kilka lat temu czytałem książkę na temat życia zakonnego. Autorzy przekonywali, że „życie zakonne jest już samo w sobie wystarczająco wymagające, aby żyjący we wspólnocie byli świadomi konieczności unikania zbytniego przeciążenia”. Obawiam się jednak, że każdy odznaczający się odrobiną wyobraźni zakonnik tak naprawdę wie, że współcześnie trud bycia przeciętnym zakonnikiem ma się nijak do trudu, jaki jest udziałem przeciętnego męża i ojca. Innymi słowy, jeśli sam nie postawisz sobie wymagań, w niektórych wspólnotach możesz wieść całkiem wygodne i nawet niekoniecznie pobożne życie. W każdym razie po przywołanym cytacie następuje apologia uprawiania sportu. Nie chodzi wcale o sport dla zdrowia, o poranną gimnastykę, żeby potem dłużej pracować za biurkiem, ale o sport wyczynowy, bo tym jest udział w maratonie lub w triatlonie. Jestem w tej materii laikiem, ale sądzę, że nie da się wystartować w takich zawodach bez odpowiedniego przygotowania, które trwa wiele godzin. Osobiście nie mam czasu na tego typu „odpoczynek”, podobnie jak większość moich braci. Rozumiem, że można mieć różne słabości, dziś chętnie nazywane pasjami, tylko dlaczego robi się z nich cnoty w życiu zakonnym?
Pan Jezus tylko raz wysłał uczniów, żeby odpoczęli po trudach ich pierwszej apostolskiej misji: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!” (Mk 6,31). Biblia jednak nie mówi nic o tym, żeby odpoczywali. „Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili” (Mk 6,33). Nawet w miejscu pustynnym zostali rozpoznani jako uczniowie Jezusa. Zdradziły ich pewnie te brewiarzowe twarze.•
o. Wojciech Surówka OP