Państwo nie przekaże funduszom emerytalnym ani forinta – zapowiedział premier Węgier Viktor Orbán. Zastrzegł jednak, że nacjonalizacji nie będzie.
„Wybór pozostawimy ludziom i ich rozsądkowi. Jeśli chcą ryzykować swoją emeryturą, niech zostaną w funduszach” – powiedział. W Polsce podniósł się mały niepokój. „Niech Polska nie idzie śladem Węgier” – zaapelowała ma łamach „Gazety Wyborczej” Agnieszka Chłoń-Domińczak, od lat chwaląca „reformę emerytalną” i utworzenie OFE. Same OFE nie przejęły się za bardzo. Są już na tyle potężne – w ciągu 11 lat otrzymały od nas ponad 200 mld zł, a więc dużo więcej niż znacznie mniejsze Węgry przekazały swoim funduszom – że rząd musi się z nimi liczyć coraz bardziej. Teraz właściciele OFE, czyli Powszechne Towarzystwa Emerytalne, chcą wziąć udział w prywatyzacji Giełdy Papierów Wartościowych. Gdyby tak się stało, to właściciele OFE będą określali różne indeksy giełdowe, od inwestowania w które zależą wyniki OFE. Wyniki czysto „wirtualne”, bo jako emeryci nie będziemy potrzebować żadnych świadectw udziałowych, tylko konkretnych dóbr. A jako że na giełdzie raz jest hossa, a raz bessa, to możemy mieć pecha i przejść na emeryturę wówczas, gdy będzie taka dekoniunktura jak w roku 2009.
Co istotne, Orbán nie zamierza kombinować z ograniczaniem wysokości składki, czy z zawieszaniem w ogóle na jakiś czas jej przekazywania do funduszy, albo ograniczaniem ich prowizji. Po prostu twierdzi: „Niech ludzie sami zdecydują, czy chcą zostać w funduszach”. Bo skoro OFE są takie dobre, to dlaczego są obowiązkowe? Czy naprawdę ludzie są tak głupi, że sami nie mogą decydować o sobie? Podobno jakbyśmy nie musieli się ubezpieczać, to byśmy wszystko przehulali i w ogóle nie mieli emerytury. Ale skoro tak czy siak musimy płacić składkę, to dlaczego nie możemy przynajmniej zadecydować, czy chcemy, żeby jej część wędrowała do OFE, czy całość pozostawała w ZUS-ie? Elity nigdy nie lubiły ludu. I zawsze uważały, że muszą się o niego troszczyć dla jego dobra. Bez względu na to, czy to była elita z partii bolszewickich, które były przewodnią siłą klasy robotniczej, czy jest to elita z rynków finansowych. Aktualne jest też określenie, którego używaliśmy w czasach komunistycznych, że „lud pije szampana ustami swoich przedstawicieli”. Na troszczeniu się o nasze emerytury OFE zarobiły już ponad 15 mld zł! Jest za co pić szampana. I jest powód, żeby nadal robić ludziom wodę z mózgu, że dzięki OFE będą mieć wyższe emerytury!
Ciekawe, czy polskim politykom, otoczonym przez doradców, którzy tworzyli OFE i przez lata zasiadali w ich radach nadzorczych, starczy wyobraźni i odwagi, żeby powiedzieć to samo co premier Orbán? Obawiam się, że nie. Nikt nie zwrócił jakoś uwagi na to, że Zbigniew Chlebowski w wywiadzie dla jednego z tygodników powiedział, że lobbing przy okazji prac nad ustawą hazardową to było nic w porównaniu z lobbingiem przy okazji prac nad ustawą ograniczającą wysokości opłat pobieranych przez OFE. Ciekawe, czy dowiemy się kiedyś, co miał na myśli?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Robert Gwiazdowski, prawnik i ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha