W wywiadzie dla tygodnika „Wprost” premier Tusk zapowiedział, że zrobi wszystko, aby już wkrótce powstała jakaś regulacja prawna w sprawie in vitro.
Projekt ma być „bardziej liberalny niż to, co Platformie proponuje Jarosław Gowin i mniej liberalny, niż chcieliby ci, którzy nie widzą potrzeby żadnych rygorów”. Jak twierdzi premier, „dla ludzi o katolickiej wrażliwości lepsza jest nawet najbardziej liberalna regulacja, niż to, co jest w tej chwili”. To nie jest prawda.
Pan premier po prostu nie bierze pod uwagę rozwiązania proponowanego przez Kościół katolicki, czyli całkowitego zakazu in vitro. Granice kompromisu wyznacza ugodowy projekt Jarosława Gowina i radykalne pomysły lewicy. Smutne. Jeszcze smutniejsze, że premier mówi o rozwiązaniach mniej i bardziej liberalnych w kontekście ludzkiego życia.
Liberalne może być podejście do handlu cytrusami. Człowiek i jego życie powinny być traktowane zawsze z największym szacunkiem. Inaczej otwiera się furtkę dla traktowania ludzi czysto utylitarnie. Co w perspektywie zysków, jakich spodziewać się mogą kliniki zajmujące się in vitro, gdyby przyjęto poparty przez premiera pomysł refundacji tej procedury, nie jest podejrzeniem na wyrost.
Nie tak dawno „Gazeta Wyborcza”, pisząc o pozyskiwaniu komórek macierzystych do badań nad nowymi terapiami, stwierdziła, że niebawem wyeliminowana zostanie potrzeba pozyskiwania ich z embrionów. Tyle że takiej potrzeby nigdy nie było. Nigdy nie ma potrzeby ratowania jednych kosztem drugich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura - redaktor naczelny portalu wiara.pl