USA. Wygląda na to, że słynne „I have a dream” (Mam marzenie) dr. Martina Luthera Kinga nie musi oznaczać tylko snów o przezwyciężeniu segregacji rasowej.
W 47. rocznicę słynnego przemówienia w Waszyngtonie, pod pomnikiem Abrahama Lincolna, dokładnie w miejscu, gdzie niemal pół wieku temu Ameryka z zapartym tchem słuchała proroczych słów czarnoskórego pastora, zebrało się blisko pół miliona osób nawołujących Amerykanów do powrotu do konserwatywnych wartości. Manifestację zorganizowała Tea Party.
To ruch społeczno-polityczny, powstały w 2009 r. w odpowiedzi na pakiet reform ekonomicznych Baracka Obamy, mających zaradzić kryzysowi wywołanemu przez krach na Wall Street oraz w odpowiedzi na rewolucyjną reformę służby zdrowia. Nazwa ruchu nawiązuje do Boston Tea Party z 1773 r., kiedy to amerykańscy kolonialiści protestowali przeciwko monopolowi, jaki na handel herbatą ustalił rząd brytyjski.
O co walczy dzisiejsza Tea Party? O „przywrócenie honoru Ameryce”, jak mówią. O wolność podatkową i gospodarczą, o rodzinę i Boga w przestrzeni publicznej. Liderem manifestacji był dziennikarz prawicowej telewizji Fox News, Glenn Beck. Płomienne przemówienie wygłosiła Sarah Palin, niedoszła wiceprezydent USA.
Widoczne były wizerunki Obamy przedstawionego jako socjalista. „Dzieje się coś niewyobrażalnego. Ameryka zaczyna dzisiaj znów zwracać się ku Bogu – mówił do tłumu organizator wiecu Glenn Beck. Przeciwnicy Tea Party uważają, że ruch ma poglądy rasistowskie i protesty przeciwko Obamie mają właśnie takie podłoże. Uczestnicy manifestacji mocno jednak protestowali przeciwko przyszywaniu im łatki rasistów. „Nie widzimy koloru skóry. Chcemy tylko powiedzieć: Zostawcie Amerykę wolną” – twierdzą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - jck/NYTimes/Tea Party